poniedziałek, 31 grudnia 2012

Żywioł śmierci

Życie i śmierć istnieją nierozłącznie ze sobą związne. Gdy jest śmierć, to nie ma życia a gdy jest życie, to nie ma śmierci. Gdzie zatem życie się chowa?

     „Jeśli nie żyłeś właściwie, to nie potrafisz umrzeć we
              właściwy sposób. Śmierć to esencja i rozkwit życia”
      / Osho /
Żywioły są mocą świata. W trzeciej gęstości to rzeczywista siła, która porusza żyjące stworzenia. Żywioły kształtują materię poprzez informację. Są systemem przekazywania informacji z kosmosu do ciała.
Krótka charakterystyka żywiołów, aby łatwiej zrozumieć proces umierania i narodzin:
 - żywioł ziemi: buduje stabilne i trwałe struktury, szkielety i konstrukcje. Słabo przewodzi informację. Generowane przepływy informacyjne są chaotyczne. Cząsteczki wchodzą w bardzo silne połączenia.
- żywioł metalu: tworzy stabilne struktury, przeznaczone do przewodzenia informacji, która jest szybka ale skokowa. Brakuje w niej płynności.
- żywioł wody: tworzy struktury płynne i półpłynne. Harmonijnie przewodzi informację, za pomocą cząstek. Działa jak taśmociąg. Żywioł wody rozluźnia wiązania, dzięki czemu  struktura jest elastyczna oraz giętka.
- żywioł ognia: odpowiada za przekazywanie informacji poza ciałem. Sprzyja podnoszeniu temperatury w ciele.
- żywioł powietrza: ułatwia cząstkom wzajemne reagowanie i przenoszenie przez nie atrybutów. Przenosi informacje na krótkim i długim dystansie.
- żywioł śmierci: zmniejsza wzajemne interakcje cząstek. Niszczy wiązania, odbiera atrybuty cząstkom i zmniejsza ich zdolność przekazywania. Cząstki stają się mało aktywne. Struktury się rozkładają. Słabo przewodzi informację ale ułatwia działanie czynników kosmicznych.
Żywiołami można świadomie operować i wpływać za ich pomocą na zdrowie, siłę lub niszczenie. Magia i alchemia operują w większości na żywiołach. Pierwsze 5 żywiołów zajmuje się procesem twórczym, natomiast ostatni jako żywioł śmierci, rozkłada wytworzone struktury.
Na czym polega proces umierania?
Według pism buddyjskich, proces umierania podobnie jak ciąża przebiega w 9 miesiącach. Najpierw jest odłączane zasilanie z 2 gęstości ( energia) i dlatego człowiek słabnie. Coraz mniej ma energii. Ciało fizyczne w 3 gęstości traci swą moc. Rozluźniają się blokady w ciele i przekonania w polu energio -  informacyjnym.
Żywioły zaczynają swoją przemianę w ciele fizycznym. Żywioł ziemi czyli twarde substancje ciała rozpuszczają się przechodząc w żywioł wody. Ciało chudnie a kości zamieniają się w wodę. Złamania w tym czasie nie da się wyleczyć.
Żywioł wody rozpuszcza się w żywioł ognia. Wysychają płyny w organizmie. Żywioł ognia rozpuszcza się w  żywiole powietrza ( wiatru ). Spada temperatura ciała. Najpierw  kończyny są lodowato – zimne a potem cały organizm  lodowacieje.
 Wiatr rozpuszcza się w samoświadomość. Oddech ustaje. Kończy się rozpad żywiołów. Istota zaczyna postrzegać światło w tunelu, czym jest jej własna świadomość.  Następuje spotkanie z duszą.

Najlepiej jest odejść w błogi i płynny sposób, za zgodą rodziny. Zazwyczaj umieranie jest procesem powiązanym ze strachem i wielkim lękiem, dlatego w takiej sytuacji umysł się rozpada i odejście jest nieświadome.
Byłam przy śmierci osoby, która nie miała strachu związanego z kościołem, gdyż do niego nie należała. Odeszła spokojnie, słysząc wszystko, co wokół niej się działo. Potem mi przekazała myślami tę wiadomość, że słyszała nasze modlitwy.
Gdy pole elektryczne, które otacza człowieka zaczyna się składać, to jasnowidze postrzegają  jako zmniejszająca się aura, aż do jej  zaniku. Pole elektryczne jest życiem i ten pierwiastek musi istnieć dalej, dlatego następuje jego kompresja aby móc przenieść zawartość informacji wydzielonej z pola i żywiołów na inny poziom bytu.
Od 10 do 36 godzin po ostatnim wydechu, następuje odchodzenie pola elektro – informacyjnego z ciała. Zebrana informacja zostaje przeniesiona w obszar świata eterycznego i astralnego, gdzie na jej podstawie budowana jest nowa, młoda struktura o podobnej samoświadomości.
Życie i śmierć to dwie strony tego samego medalu. Gdy jedna strona traci pierwiastek tworzenia, to druga zaczyna się pakować i przenosić na drugą stronę rzeczywistości fraktalnej czyli do innych wymiarów, by tam dalej żyć.
W procesie umierania pomaga nam Anioł Życia i Śmierci, gdyż te dwa aspekty są ze sobą nierozłączne. Żywioł śmierci jest niezbędny, aby życie toczyło się dalej w odnowionej strukturze. Wszędzie ten aspekt jest widoczny np.: kiedy wyrzucamy stary, zużyty samochód na złom czy wyburzamy stary budynek.
Żywioł śmierci choć stanowi tabu, to jednak przynależy do rzeczywistości ziemskiej w każdej dziedzinie życia. Wszystko co powstanie, musi umrzeć. Każda forma jest nietrwała i podlega zużyciu. Tylko świadomość jest niezniszczalna i trwa nieskończenie. To ona ma wielką wartość, gdyż jest esencją życia przepakowywaną na inne gęstości i wymiary.
Gdy umieramy świadomie, to możemy doznać oświecenia a w najgorszym przypadku urodzimy się spowrotem jako istota w pełni świadoma swego pochodzenia i jestestwa.  Aby tak się zadziało, musi być oczyszczone pole energo – informacyjne z przekonań i zbytecznych programów.
Żywioł śmierci działa tylko na strukturę fizycznej formy i ją rozkłada. Natomiast nie ingeruje na pole ani w świadomość. To są aspekty nie podlegające zniszczeniu. Życie jest niezniszczalne i trwa wiecznie.

środa, 26 grudnia 2012

Wyjście z chaosu

Co powinniśmy zrobić w momencie, kiedy zaczynamy tracić kontrolę nad naszym życiem? Jak postąpić, gdy wciąga nas nurt i zaczynamy tonąć? Kiedy tworzy się chaos?
Świadomość chaosu, który jest w nas, to pierwszy krok do wyjścia z niego. Kiedy czułam, że wpadam do wartkiej rzeki, porywa mnie nurt i zaczynam tonąć, co wtedy robiłam? Próbowałam odzyskać kontrolę. Walczyłam, machałam rekami, nogami. Skutek był przeciwny do zamierzeń. Chaos postępował. Nieświadoma niczego próbowałam mocniej, więcej i coraz bardziej zapadałam w ten chaos. Wpływało to także na stosunki z innymi ludźmi, szczególnie z tymi najbliższymi. Chaos bowiem gnieździ się nie tylko w nas, ale wychodzi na zewnątrz. Czują go wszyscy wokół nas.
Jak myślicie, dlaczego małe dziecko ma wiekszą szansę na przeżycie po upadku z dużej wysokości? Ono się nie broni. Czasem trzeba, jak to dziecko, dać się ponieść nurtowi i przestać walczyć. Banalne, prawda? A jakże ciężko jest czasem zastosować się do tego i przestać walczyć ze swoimi uczuciami, próbując je złudnie uporządkować.  Walką niczego nie uporządkujemy. Pytania wtedy zostaną bez odpowiedzi, bo my ich nie usłyszymy. Jak mam coś usłyszeć w takim hałasie i zaabsorbowaniu? Czasem wystarczy przestać powstrzymywać swoje uczucia, myśli, pozwolić im wypłynąć. Zamiast wpływać nieustannie na coś, powinniśmy stać się obserwatorami. Tak, jakby to nie było nasze uczucie, a kogoś innego.  Przyjrzeć się sobie, jakby z boku. Nie próbujmy wtedy zrozumieć, obserwujmy w ciszy i czekajmy. Poddać się, to najlepsze, co możemy w tym czasie zrobić.
Kiedy jest mi źle i nie umiem sobie z czymś poradzić, już nie walczę. Staram się nazwać, uświadomić i zaakceptować wszystkie moje uczucia, które ze mnie wypływają, również te negatywne. One nie są naszymi wrogami, sami dla siebie nimi jesteśmy. Lepiej przyjąć je i zaakceptować, niż walczyć. Bardzo często te negatywne uczucia dotyczą innych osób. Ktoś nas skrzywdzi, zrani, nie możemy się dogadać. W małżeństwie jest mnóstwo sytuacji, w których one się pojawiają. W moim również, bez wyjątku. Kiedy próbowałam wypierać z siebie te negatywne uczucia, obarczałam nimi zupełnie nieświadomie męża. Wywoływało to jedynie kłótnie i ostrą wymianę zdań. Znów walka, która nic nie wnosiła. Zmieniło się to, kiedy się poddałam, zaakceptowałam swój ból, cierpienie i złość oraz pojęłam wreszcie, że mam do tego prawo. Nie obarczyłam go tymi uczuciami. Mąż nie miał wyjścia, jak pozwolić mi wtedy na bycie ze sobą, na to "zamknięcie" i przeżycie tego wszystkiego, co czułam. Po tym wszystkim rozmowa była sensowniejsza, bardziej konkretna, dotykająca sedna sprawy. Obyło się bez niepotrzebnej kłótni. Ciche dni nie zawsze mają negatywny oddźwięk, tak samo jak milczenie nie zawsze znaczy, że nie mamy nic do powiedzenia. Wszystko, cokolwiek wypieramy z siebie, wraca do nas ze zdwojoną siłą i tworzy właśnie taki nieład, bałagan.
Ogromne znaczenie w wyjściu z chaosu miało moje odejście z Kościoła i droga, jaką obrałam. Kiedy to mój umysł odrzucił wszelkie ograniczenia. Jako katoliczka szukałam prawdy tam, gdzie mnie uczono, w Bogu. Nie znałam innej drogi, a na tej byłam nieszczęśliwa i zagubiona. Wiara nie pozwalała mi myśleć samodzielnie, utrzymywała mnie w niewiedzy, ograniczała, tworząc jeden wielki chaos. Wiara, która kazała mi wyrzec się siebie, nie mogła doprowadzić do niczego dobrego.
Wszystko, czego szukałam znalazłam w sobie.