środa, 11 kwietnia 2012

Węzły, czyli..

..zanim zacznie być na prawdę lekko..
..a żeby się stało, trzeba posprzątać, wymieść "koty" z kątów, rozplątać węzły.
Co Ciebie, co mnie więzi? ..wiemy, pamiętamy, usuwamy w cień nie-pamięci cierpienie.

<a href="http://szymonik.ebrokerpartner.pl/kredyty,cod">
Na pytanie - co u Ciebie? odpowiadasz, jak maszynka do ćwierkania - a bardzo, bardzo dobrze..
No to mówię Tobie i sobie - mam problem, masz problem, mamy problem..
Co jest naszym problemem? ..nieporządek.. brudne ściany, brudno pod dywanem, myśli brudne..
Czas na remont - się rozplątywanie.. i odpowiedź na czyjeś SOS..
..żeby nastał czas pokoju, szczęśliwego snu, dobrej miłości, prostej radości :)
..żeby znów chciało się żyć i iść.. poza horyzonty?.. ej, chyba jeszcze za wcześnie.

póki co, boli

Boli - więzienie myśli gorzkiej, smutnej, własnej - trującej najbardziej.
Boli - czyjaś i samo-krytyka - nawaliłeś/aś, znów się nie sprawdziłem/am.
Boli - niezrozumienie, bo gdybyś się znalazł/a na moim miejscu, to... byś zrozumiał/a.
Boli - brak wzajemności, bo ja Cię tak kocham, potrzebuję a Ty jesteś obojętny/a, milczysz.
Boli - interesowność, bo kiedy Ty mnie potrzebujesz, to pamiętasz mój każdy adres ;)
Boli - okłamywanie się wzajemne - ja Ciebie i Ty mnie.
Boli - świat, który się śmieje, wyśmiewa z nas, nie pamiętając, że do każdego należy szczęście i radość.

Wszystko, co piękne i dobre jest! dla Ciebie i dla mnie.
Wystarczy przebaczyć, usłyszeć, zobaczyć i iść dalej :)))
Proste, jak spełniona modlitwa.. jak wyśniony sen.. jak życie..

Zadaj sobie w ciszy własnego serca pytanie i sam sobie odpowiedz na nie: kiedy byłem niewinny, bezbronny, taki mały - coś wtedy stało się złego, coś mnie dotknęło, czego nie chciałem.. coś mnie przestraszyło.. coś wtargnęło w mój śliczny świat..
Tak, wiem, rozumiem Cię.. albo tak mi się tylko wydaje, kiedy pukam do Twojego serca, a tam cisza.. ono milczy.. Czego się boisz, Serce? ..przecież jeśli czujesz miłość, nic nigdy Ci nie grozi.. a jeśli nie???
Jeśli chcesz, to nauczę Cię siebie samego/samej.. tylko czy zechcesz?... to nie jest trudne i niczego od Ciebie nie wymaga dla mnie.. wymaga Twojego dobrego uczucia dla siebie od siebie - takiej troski i wielkiego zrozumienia, że... zaczniesz chcieć przebaczać tym, którzy Cię zranili, poprowadzili w złą stronę.
Mam znajomego - straszny bufon wydawać by się mogło - ciągle podkreśla swoją wyjątkowość, swoją "mądrość", swoją odrębność od innych. Każdy błądzi, tylko nie on. I jest straszliwie, potwornie samotny :( Żal mi go, ale już wyrosłam z czasów, kiedy lituję się nad bliźnim i tak się w tym zatracam, że zapominam o sobie. To nie tędy droga. Nie tędy droga jasna i prosta. Ten mój kolega ma problem - nienawidzi kobiet. Najprawdopodobniej któraś mu w dzieciństwie lub w młodości pokazała swoją brzydką twarz i to się wlecze, ciągnie za nim. Stąd nie-miłość do kobiet i może pewne inne skłonności, ale że społeczeństwo je odrzuca - stąd całe nieszczęście bycia wyizolowanym, samotnym. Najgorsza jest niechęć do przyznania przed sobą samym - nienawidzę i chcę to naprawić. Łatwiej się i innych oszukiwać. Takich znajomych jest wokół więcej - i kobiet i mężczyzn.
Ostatnio też trochę pobuszowałam po różnych, dziwnych stronach internetowych.. tak dużo tam o miłości, o niezwykłości, o powołaniu do robienia rzeczy niezwykłych z sobą i z otoczeniem, o wzniesieniu. Jedna wielka bujda - mamienie. Pytanie jest jedno - kto za tym wszystkim stoi?.. i po co?? Odpowiedź jest jedna - chęć wzbogacenia, zachłanność, pragnienie posiadania więcej i więcej - najlepiej wszystkiego - materialnego i duchowego.. To ja życzę pragnącym wszystkiego! Może się nasycą, może się zatkają, może przejrzą i zobaczą, co jest na prawdę ważne.
Może zobaczą swoje własne, samotne, zgorzkniałe, pragnące przytulenia, pragnące czułości i zrozumienia SERCE. Może zapłaczą nad nim, nad sobą i kiedy opadnie zasłona zobaczą.
Nie jesteś sam/a. Jest nas miliony. Takich pięknych, żyjących w zakłamaniu o własnej prawdzie. Upychamy ją na siłę do starego kufra i nie pozwalamy na chwilkę nawet się przewietrzyć, odetchnąć. Nie pozwalamy opaść zasłonie. Ona i tak opadnie - chcesz tego, czy nie - oczyścisz się i zobaczysz prześwitywanie, światełko, jakąś jasność. Rozplączesz węzły!
I powiem Ci cichutko, na ucho, że to rozplątywanie troszkę boli, ale bardzo krótko. Nikogo już nie oskarżysz, nikogo już nie zranisz, nikomu nie powiesz słowa skargi, bo... zobaczysz człowieka, któremu czas najwyższy zacząć ufać, zacząć pomagać, tak jak najlepiej umiesz, po swojemu..

Jest co najmniej kilka osób, którym jestem wdzięczna za to, że pojawili się na mojej drodze. I nawet nie muszę im dziękować, bo tego nie oczekują. Ale DZIĘKUJĘ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz