sobota, 23 lutego 2013

Fenomen wróżenia

Chyba każdy zastanawiał się kiedyś nad tym, czy dzisiejsi wróżbici posiadają naprawdę tajemnicze moce. Wielu ludzi próbowało dociekać prawdziwości ich pochodzenia czy też magicznej siły.
Niestety, nikt jednoznacznie nie określił, czy siły nadprzyrodzone tego typu naprawdę istnieją. Wielu ludzi deklaruje dzisiaj, że posiadają jakiś magiczny dar, który pozwala im pomagać innym. Zdeklarowane wróżki, które swoją nazwę zaczerpnęły od postaci z najdawniejszych czasów, twierdzą, że potrafią spełniać życzenia oraz odpowiadać na nurtujące pytania ludzi. Wróżka może udzielić odpowiedzi na pytanie, posługując się różnymi rzeczami, metodami i technikami. Tacy ludzie deklarują także możliwość połączenia duchowego ze zmarłymi. Wróżba taka może być zrealizowana w jakimś seansie spirytystycznym. To właśnie takie umiejętności skłaniają dzisiejszych ludzi, którzy twardo i racjonalnie stąpają po ziemi, do skorzystania z usług takiej osoby. Wielu ludzi martwi się o dusze zmarłych, a wróżbici, którzy mają taką wiedzę, mogą pomóc w rozwiązaniu takiej sytuacji. Wracają do przeszłości, pozwalając rozwiązać i zrozumieć na nowo sytuacje, które trapiły i niepokoiły człowieka. Czasami mówi się nawet o uspokojeniu dusz, człowiek może żyć spokojnie w świecie doczesnym.
Jasnowidz jest natomiast osobą, która zajmuje się przepowiadaniem przyszłości. Może również stosować różne techniki i metody do jej określania. Odpowiedzieć może na pytania dotyczące miłości, związków oraz życia. Może stać się doradcą, który ma ukierunkować klienta w sposobie życia oraz powziętych kroków. Bardzo często można spotkać się z tym, że tacy ludzie praktykują używania kart tarot. Ponieważ każdy mniej lub więcej orientuje się, czym one są, stają się dodatkową zachętą do tego, aby chociaż spróbować dowiedzieć się, jak to z bliska wygląda. Żaden jednak czarodziej nie wyjawi swojej tajemnicy, nie zdradzi tajników swojego daru. Potrafią czasami zadziwić nawet najzagorzalszych przeciwników, ale i czasami rozczarować swoich wielbicieli.
To, czy czarodzieje przepowiedzą prawdę i czy wróżba się spełni, i wreszcie czy ludzie w nią uwierzą, zależy tylko od nich samych. Niedowiarków ciężko przekonać do słuszności i prawdziwości takiej praktyki, do czasu, kiedy coś z przepowiedni nie zacznie się przypadkiem sprawdzać. Magia z dnia na dzień zyskuje swoich zwolenników, ale i traci swoich dotychczasowych klientów, którzy znudzeni tym, że nic się nie sprawdza, biorą sprawy w swoje ręce i zaczynają pewnie walczyć sami o swoją przyszłość. Każdy ciekawski może iść i na własnej skórze sprawdzić miejsca, w których przyjmują wróżbici. Posłuchać ich rad i utwierdzić się w swoim mniemaniu bądź zmienić diametralnie swoje zdanie. Taką decyzje pozostawia się każdemu, bez wymuszania jakichkolwiek opinii.

piątek, 22 lutego 2013

Dwanaście kroków do uzdrowienia wewnętrznego

  Istnieje wiele dróg prowadzących do uzdrowienia wewnętrznego. Poniżej ukazuję jedną z nich, która w integralny sposób wiąże uzdrowienie wewnętrzne z procesem nawrócenia. 

 Krok pierwszy: AKCEPTACJA
 Przyjmuję to, że w wielu sytuacjach nie panuję nad swoimi reakcjami i że moje życie wymyka mi się spod kontroli. Wielokrotnie próbowałam zmienić swoje zachowanie swoimi sposobami i zawsze okazywało się to nieskuteczne. Pragnę zostać uzdrowiona, lecz potrzebuje pomocy. Jestem zbyt słaba, aby uczynić to o własnych siłach.

Krok drugi: WYZNANIE WIARY
Próbowałam wielu środków wiodących do przemiany i uzdrowienia wewnętrznego i przekonałam się,że tylko Bóg może mnie uzdrowić. Nie roszczę sobie pretensji do tego, aby zrozumieć Jego działanie w moim życiu. Wyznaję wiarę w Jezusa jako mojego zbawiciela i Pana, jako tego, kto pragnie mojego dobra bardziej, niż pragnę go ja sama. Zdaję sobie sprawę z tego, że moja wiara jest zbyt słaba, lecz ufam Bogu, który może obdarzyć mnie taką wiarą, jaka jest konieczna w uzdrowieniu.

Krok trzeci: DECYZJA
Decyduje się zwrócić moją wolę i całe moje życie ku Bogu. Odkrywszy, że moja wiara jest zbyt słaba, pragnę zwrócić się ku Jezusowi i poddać moje życie natchnieniom Jego Ducha. Decyduję się słuchać Go i być Mu posłuszną.

Krok czwarty: RACHUNEK SUMIENIA
Uznaję, że do stanu, w którym się obecnie znajduję, przyczyniłam się sama przez mój egoizm i koncentrację na sobie. Nie rozważam teraz tego, czy upadłam świadomie, czy nieświadomie. Z pomocą Boga spisuję te wszystkie sytuacje z mojego życia, w których moja wola sprzeciwiała się Jego woli. W szczególny sposób zwracam uwagę na moją żądzę władzy, uznania i przyjemności, przez którą skrzywdziłam siebie i innych. Staram się nie usprawiedliwiać siebie ani siebie nie potępiać. Nie chcę niczego ukrywać, ponieważ moje uzdrowienie zależy od mojej uczciwości wewnętrznej.

Krok piąty: SPOWIEDŻ
Sporządziwszy spis grzechów, przystąpię teraz do Sakramentu Pojednania. Może być to dla mnie upokarzające, ale jeśli tego nie uczynię, nie doświadczę uzdrowienia. Nie mogę podjąć tego kroku bez oparcia w łasce Boga. Proszę Go o pomoc w znalezieniu dobrego spowiednika.

Krok szósty: ZERWANIE Z GRZECHEM
Szczerze pragnę zerwać z błędami i grzechami, które popełniłam. Wiem,że nie mogę usunąć tych błędów z mojego życia, mogę jedynie pozwolić na to, aby usunął je ktoś inny. Szczere pragnienie zerwania z grzechem - to jedyna rzecz , na którą mnie stać. Wiem,że każda przemiana powoduje lęk i czuję mój opór wewnętrzny, płynący z niechęci do zerwania z tym, co było, i otwarcia się na nową rzeczywistość, ale wiem także, że moje uzdrowienie i mój wzrost są niemożliwe bez tego zerwania. Jestem na nie gotowa.

Krok siódmy: WYDANIE SIĘ W RĘCE BOGA I PROŚBA O OCZYSZCZENIE
Oddaję Panu moją gotowość do zerwania z grzechem i moją szczerą wolę uczynienia tego. Tylko On jeden może oczyścić moje wnętrze, więc proszę pokornie, aby to uczynił. Pokora jest prawdą, a prawdy nie mogę odkryć sama. Nie dyktuję Bogu, w jaki sposób ma mnie oczyścić, ani nie żądam, by to uczynił natychmiast. Pamiętam jednak, że Bóg nie zabierze mi niczego, czego mu sama nie oddam, więc oddaję Mu wszystko. Rezygnuję z trzymania moich spraw we własnych rękach i pozwalam Mu działać.

Krok ósmy: PRZEBACZENIE I POJEDNANIE
Dostrzegam to, że mój grzech skrzywdził innych i sporządzam listę osób, które skrzywdziłam. Nie jest dla mnie istotne, kto zawinił pierwszy czy też kto zawinił bardziej. Dostrzegam także tych, którzy mnie skrzywdzili, i przebaczam im (mogę zacząć moją listę od osób mi najbliższych, a póżniej sięgać stopniowo do dalszej rodziny, znajomych i kolegów z pracy).

Krok dziewiąty: NAPRAWIENIE KRZYWD
Sporządziwszy listę osób, które skrzywdziłam, proszę teraz Boga o to, aby w jakiś sposób pomógł mi wynagrodzić im te krzywdy. Nie mogę naprawić krzywd spontanicznie i odruchowo, gdyż mogę zranić innych jeszcze bardziej. Trzeżwy sąd, zdrowy rozsądek, odwaga i ostrożność są tym, czego potrzebuję najbardziej. Jeśli nie mogę dotrzeć do wszystkich, skupiam się na tych, do których mogę dotrzeć. Bóg będzie w tym moim przewodnikiem.

Krok dziesiąty: CODZIENNY RACHUNEK SUMIENIA
Proces mojego wewnętrznego uzdrowienia nie będzie posuwał się naprzód, jeżeli każdego dnia nie będę badała swojego sumienia i natychmiast naprawiała popełnionych błędów. Każdego dnia muszę być świadoma moich grzesznych skłonności i przyglądać się dniowi, który minął bez lęku, ale też bez gorączkowego szukania błędów.

Krok jedenasty: CODZIENNA MODLITWA
Zostałam uzdrowiona dzięki łasce Boga, a więc każdego dnia potrzebuję czasu na pogłębianie osobistego kontaktu z Nim. Codziennie modlę się o to, abym poznała Jego wolę względem siebie i była zdolna przyjąć ją w życiu.

Krok dwunasty: DZIELENIE SIĘ Z INNYMI
Doświadczywszy przebudzenia duchowego, dzielę się drogą, na którą weszłam, z innymi.
Docieram do tych, którzy cierpią tak, jak ja cierpiałam kiedyś, i mówię im o uzdrawiającej mocy Jezusa. Pomagając innym poznać Go i wejść w proces nawrócenia i uzdrowienia, najpełniej wyrażam Mu swoją wdzięczność.

Opracowano na podstawie:
Fr.Peter McCall. Twelve Steps to Healing and Liberation".New Creation

czwartek, 21 lutego 2013

Siła strachu i moc miłości

Siła to mniejszy wymiar mocy. Którą chcę się posługiwać, to stanowi mój wybór. Ja osobiście stawiam na moc miłości. Czy jesteś ze mną? Czy przeciwko mnie, drogi czytelniku?
Strach jest efektem oddzielenia od całości istnienia, czyli od mocy Stwórcy. Człowiek będący w strachu zawsze atakuje, bo dzieli wszystkich na oddzielne części, gdyż nie widzi jedności bytu. Strach to siła niszcząca wszechświata. Wytworzenie ciał, w których została uwięziona dusza, spowodowało lęk. Ciało będące w lęku to ego osobowość.
Podobnie jest z człowiekiem, który znalazł się w więzieniu czy został osaczony w pułapce przez bandytów, wówczas wytwarza on lęk. Każdy więzień jest agresywny, gdyż nie podoba mu się stan, w którym się znalazł. Próbuje ucieczki z niewoli lub poddaje się sztywnym rygorom, aby jakoś przeżyć. Człowiek uwikłany w ego atakuje, gdyż nie widzi wyjścia z pułapki.
Wszyscy ludzie na ziemi mają ego, gdyż inaczej nie można tu egzystować. Nie chodzi o to, aby pozbyć się ego, ale problem jest w tym, kto rządzi, czy ego, czy duchowa istota zamknięta w murach ego. Kto ma przewagę: strach czy  miłość; duch czy ego?
Siła to najmniejsza moc miłości. Miłość to bezgraniczna moc, która przysłowiowo potrafi góry przenosić. Nie ma potrzeby przenoszenia gór, ale jest potrzeba przeżywania miłości w każdej żywej istocie. Pochodzimy od miłości, gdyż z niej się rodzimy i poszukujemy jej, jak zagubiony skarb, przez całe życie. Nie wiedząc o tym skarbie, poruszamy się błędnie.
Zamiast miłości trafiamy na strach i potem jest rozczarowanie. Dlatego dziś tyle związków się szybko rozpada, gdyż nie ma w nich miłości. Jest trochę na początku jako zauroczenie ciałem, a potem się wypala i pozostaje nienawiść.
Ego jest niezdolne do miłości, gdyż nie zna połączenia w jedność. Ono poszukuje miłości, ale jej nie rozpoznaje, gdyż samo w sobie nie ma tej cechy. Miłość jest współdzieleniem, a ego jest oddzielną formą i nie ma możliwości zjednoczenia na poziomie ciał. Jeśli dwa ciała wchodzą w związek, to razem z nim ustawione są cieniste postacie tych, których w tym związku nie ma.
Chodzi o to, że ciała zawierają pola, a w nich są informacje o wszystkich członkach rodu. W związku dwóch ciał uczestniczy jednocześnie bardzo wiele postaci duchów rodzin, które nadają ton temu związkowi. Jak taki chaotyczny związek może przetrwać?
Otóż w ten sposób powstają konflikty, agresja i wzajemne oskarżanie. To postacie ze snów (pola rodowe) biorą udział w tych potyczkach.
Uczestniczyłam ostatnio w ustawieniach Hellingera i na własne oczy zobaczyłam, jak sterują każdym człowiekiem programy ego. Wydaje się, że siła jest w tym chaosie, ale gdy ustanowi się porządek według praw miłości, a nie zasad ego, to pryska jego siła.
W każdej rodzinie czy związku jest niewidzialna moc, która naprowadza na właściwy cel. Jest to ruch miłości. Naukowcy nazywają ją „falą pilotującą”, która, jak kapitan statku, porządkuje miejsca mocy w rodzinie. Osoby, które poddają się ustawieniu czyli przywróceniu właściwego porządku, doznają uzdrowienia i wyciszenia umysłu.
Moc bierze się z zajmowania właściwego miejsca w swojej rodzinie. To miejsce jest wyznaczone przez prawa miłości, że starsi zawsze zajmują naczelne miejsca, a dzieci za nimi. Ojciec ma być ojcem dla dzieci, a matka ich matką. Dzieci są dziećmi rodziców, a nie odwrotnie, jak urządziło to ego, że dzieci rządzą całym domem.
Kobieta nie może zajmować pozycji ojca ani kochanki syna, gdyż łamie prawa miłości. Podobnie jak mężczyzna ma być ojcem czy dziadkiem, a nie pantoflarzem. Dziadkowie, od których płynie największa moc, są spychani na pobocze, jako balast chorobowy. To koszmar, który istnieje niemal w każdej rodzinie z problemami.
Tylko prawdziwa miłość może przywrócić porządek  w rodzinie. Ego zawsze podtrzymuje konflikt, gdyż z tego żyje i tym się karmi. Miłość, nie jest tylko związkiem dwóch ciał, bo to raczej pożądanie. Prawdziwa miłość to cały aspekt najlepszych cech istoty jak: szacunek, tolerancja, akceptacja drugiej osoby taką jaką jest, zrozumienie, moralność, odpowiedzialność za siebie i rodzinę, szlachetność oraz świadomość siebie i innych.
To wreszcie wypadkowa pozytywnych cech całej istoty, która jest zdolna do kochania. Miłość to głęboka świadomość i pobudzenie całego umysłu. To uniesienie ciał ku innym wartościom i zjednoczenie z drugą osobą na poziomie wszystkich ciał.  Jeżeli jesteśmy zintegrowani w sobie, to jesteśmy gotowi kochać każdą istotę i przeżywać twórczą ekspresję.
Strach zamyka i ogranicza, a życie przepływa obok. W lęku brakuje pobudzenia ośrodka świadomości i zakochanie występuje jako skutek chemii w ciele. Gdy skończy się chemia, to koniec jest miłości w związku. Tworzy się agresja, gdyż powstają napięcia i niskie emocje, które powodują konflikty.
Zjednoczenie dwóch istot w świętym, nazwijmy, związku daje powiększenie i rozszerzanie potęgi zjednoczonej miłości. To twórcza moc Boga, która jest zdolna tworzyć wielkie dzieła dla świata. Ego w świętym związku zajmuje miejsce sługi i jest posłuszne celom ducha.
Natomiast w bezbożnym związku opartym na strachu prowadzi ruch niszczący, zamykający na życie, który mści się za przeszłość. To karmiczne zaplątanie cieni przodków rodzin, które szukają wyrównania. Walczą wprost ze sobą o należne miejsca mocy. Strach dzieli i wprowadza totalny chaos i zamieszanie, gdzie nikt nie stoi na swoim miejscu mocy. Tak rodzi się słabość i agresja.
Miłość jest całkowicie wolna od lęku i złudzeń tego świata. Jest pozbawiona agresywnych postaci ze snów w polu informacyjnym. Miłość postrzega wszystko jako dobre, gdyż widzi oczami duszy, a nie oczami ciała. Rozumie, o co w tej grze chodzi. Miłość współdzieli przeznaczenie wszechświata i zajmuje w tym układzie swoje miejsce, wyznaczone przez samego Stwórcę.
Pokój i cisza zastępują chaos, wytworzony przez ego i porządkują wzorce miłości w danej rodzinie czy społeczeństwie. To ruch pierwotnego, czystego pola, który rozprasza strach i kończy rządy ego osobowości. Moc zastępuje siłę ego, a życie biegnie do przodu. Miłość zwycięża strach i tworzy zgodnie z zamiarami swego Stwórcy.

czwartek, 14 lutego 2013

Celibat a Słowo Boże

Pismo Święte, Biblia — Słowo Boże, które każdy z nas może czytać, w celu zbliżenia się do Boga, zostało spisane, aby ludzie poznali to, czego od nich oczekuje Bóg. Bóg dał swoje prawa ludziom, którzy chcą mu służyć i nie uznaje tych, którzy prawa sami wymyślają.
W całej Biblii ani razu nie występuje nakaz dla kapłana, aby pozostawał bez kobiety. Tak w Biblii, jak i w historii, możemy stwierdzić przeciwność tego stanu. Kiedy spojrzymy na Żydów (Żyd — prawdziwy czciciel Boga), którym poświęcone są pisma hebrajsko-aramejskie nazywane niesłusznie Starym Testamentem, zobaczymy, że ich obowiązywało małżeństwo jako stan święty. Zawarcie małżeństwa stanowiło przejście ze stanu niebłogosławionego w błogosławiony przez pożycie seksualne. W przypadku kapłanów i rabinów prawo zakazywało życia bez partnerki.
Analizując cytaty z Pisma Świętego, możemy z miejsca dostrzec szczególne znaczenie małżeństwa w pismach greckich, niesłusznie nazywanych Nowym Testamentem, z miejsca przychodzi na myśl jeden szczególny werset: Biskup ma być mężem jednej żony, trzeźwy, umiarkowany (1 Tymoteusza 3:2). Religia nie jest żoną!
Są jednak przypadki eunuchów, którzy sami kastrowali się dla uzyskania zbawienia, co zostało opisane w Ewangelii według Mateusza 19:12.
Nie można jedynie opierać się na wyrwanych z kontekstu stwierdzeniach jak ten fragment z Księgi Objawienia 14:3-4, gdzie mowa jest o 144000 wybranych, którzy w rzeczywistości są dziewicami, bo idąc dalej zauważamy, że 5 werset zawiera taki zapis: a w ich ustach nie znaleziono fałszu, są bez skazy.
W Pierwszym Liście do Koryntian 9:5 napisano: Czyż nie mamy prawa zabierać ze sobą siostry, będącej żoną, jak to czynią pozostali apostołowie i bracia Pana, i Kefas? Siostra jest tu osobą zbrataną w wierze: duchowa siostra, duchowy brat.
Można jeszcze nawiązać do Pieśni nad Pieśniami, najbardziej erotycznego fragmentu Biblii. Natomiast zapisom biblijnym zaprzecza jedynie antyseksualna doktryna stworzona przez Augustyna nazywanego świętym.

piątek, 1 lutego 2013

Witamy na świecie

W potocznym języku utarło się powiedzenie: „Przyszedł na świat”. To sformułowanie tak przesiąkło do naszego języka, że mało kto zastanawia się nad jego prawdziwością lub sensownością. Niniejszym artykułem chciałbym zachęcić czytelników do zastanowienia się nad nim i płynącymi z niego wnioskami. 
Czy my rzeczywiście przychodzimy na świat? Czy rzeczywiście jesteśmy czymś oddzielnym od tego świata, co na niego przychodzi? Czy używając analogii, którą wspaniale przedstawił Alan Watts w wykładzie Kim jestem: „Czym myślisz, że jesteś? Załóżmy, że ten świat jest drzewem. Czy jesteś liśćmi na jego gałęziach? Czy raczej zgrają ptaków, które przyleciały z obcych stron i osiedliły się na starym, martwym drzewie?”
Osobiście uważam, że najlepszym sposobem weryfikacji wszelkich koncepcji jest doświadczenie i obserwacja. Jeśli pokusimy się o takowe, to możemy stwierdzić, że nic na ten świat nie przychodzi. Wszystko odbywa się poprzez łączenie lub podział.
Przykład 1:
Narodziny człowieka.  Komórki męskie i żeńskie łączą się, a następnie komórka dzieli się, dzieli, dzieli, aż z czasem staje się skomplikowaną strukturą, która po pewnym czasie tworzy płód, a w ostateczności człowieka. W tym procesie nic nie pochodzi z zewnątrz. Coś przekształca się w Coś innego. Następuje tylko przeobrażenie.

Przykład 2
Pszczoła, która jest tylko nośnikiem, zapyla kwiat rośliny. W wyniku tego rośnie ziarno. Ziarno tafia do ziemi, skąd pobiera wodę i mikroelementy. Zaczyna rosnąć. Czy coś w tym procesie pochodzi z zewnątrz? Wszystko, podobnie jak w przypadku człowieka, zamyka się w tym samym schemacie wymiany i przekształceń w ramach tego samego środowiska.
Dlaczego świadomość tego jest tak ważna. Dlaczego warto się nad tym zastanowić?  W mojej ocenie między innymi dlatego, że powszechne jest twierdzenie, że człowiek podczas poczęcia otrzymuje duszę. Tak, jakby gdzieś tam istniała fabryka dusz. Istniał rzemieślnik, który siłą własnych rąk codziennie tworzy miliony dusz i dostarcza do każdego poczętego organizmu. Stoi to w jawnej sprzeczności z doświadczeniem, które pokazuje, ze nie ma czegoś takiego w przyrodzie jak stwarzanie, nie ma czegoś takiego jak wytwarzanie. Jest tylko przeobrażanie się! Wyłanianie się!
Zdolność poruszania się wykształciła u ludzi poczucie niezależności i odrębności od otoczenia. Zauważyliśmy, że my i środowisko to oddzielne byty. Jeśli jednak dokładnie przyjrzymy się ludzkiej obecności w świecie, zauważymy, że to tylko złudzenie, iluzja. Nie możemy istnieć bez otaczającego nas środowiska. Człowiek nie może istnieć poza Ziemią. Jesteśmy jej integralną częścią, tak jak integralną częścią komputera jest jego procesor. Nie możemy oddychać poza naszym środowiskiem. Nie możemy się odżywiać poza środowiskiem. Nie możemy wykonywać żadnej czynności określanej jako czynności życiowe.
Jak można zatem zakładać, że w przypadku duszy mamy do czynienia z wyjątkiem? To jest prawo. Tak jak prawo przyczyny i skutku. Nic nie wymyka się temu prawu. Tak jak prawo matematyczne mówi, że 2 + 2 = 4. Nie ma odstępstw. Nie ma wyjątków. Świat opiera się na prawach, a jedno z nich mówi, że nic nie może zostać stworzone, tak jak nic nie może przyjść na ten świat, co nie jest z tego świata.

Dlaczego nie wpuściłeś do domu księdza?

Ksiądz, który powinien być pokornym sługą bożym, wszystkim wokół rozpowiada, że w tym i w tym mieszkaniu nie został przyjęty, kiedy chodził „po kolędzie”. Dlaczego nie wpuściłem księdza? Bo nie miał przy sobie Słowa Bożego, a jedynie worek na pieniądze.

Mówi się, że w Polsce panuje wolność wyznania. Czy można się z tym zgodzić? Wiele lat temu zanotowano przypadki, kiedy wysłani przez księdza katolicy szli do domu człowieka, który wypisał się z kościoła, aby go ponownie „nawrócić”. Kiedy nie pomagały słowa, wówczas bito członków rodziny, tylko dlatego że ci, oddawszy się Bogu, przestrzegając przykazań, nie chcieli pocałować krzyża. W owym czasie doszło do kilku zanotowanych morderstw tylko z tego powodu, że ktoś pokochał Boga i nie chciał należeć do kościoła.
Kilka lat temu w obiekcie należącym do wyznawców innej religii katolicy wciąż wybijali szyby. Wówczas przedstawiciele tej religii wysłali delegację do miejscowego księdza i zapytali, czy komuś, kto podaje się za sługę bożego, wypada prześladować członków innego wyznania? Ksiądz chyba zrozumiał, o co chodziło i przestał namawiać wyznawców do czynienia zła. Przestano wybijać szyby.
Podobnie rzecz miała się w czasach, kiedy grupa biskupów, która nie chciała uznać równości papieża z Bogiem, odeszła od kościoła katolickiego i założyła inny kościół. Sytuacja zaczęła się powtarzać. Ludzie, którzy przeszli do innego kościoła, byli prześladowani, wyzywani, a nawet doszło do kilku pobić ze skutkiem śmiertelnym. Tylko dlatego, że w odróżnieniu od katolików ci czytali Pismo Święte, znieśli spowiedź osobistą, a wprowadzono spowiedź powszechną.
Jeżeli teraz zastanowimy się nad tymi działaniami, czy możemy tu mówić o działaniu dla Boga? Bóg dał ludziom Biblię, aby ją czytali, aby znali zagadnienia w niej zawarte, a nie słuchali jedynie wyrwanych z kontekstu słów wygłaszanych z okazji czczenia jakiejś tradycji. Jezus nauczał, że mamy wybaczać, modlić się za innych, zniósł prawo „oko za oko”, ale wielu go nie posłuchało i nie słucha do dziś.

środa, 30 stycznia 2013

Najlepszy czas na wyznaczanie celów jest właśnie teraz

Wyznaczanie sobie celów i ich osiąganie to podstawa w życiu. Tego powinni uczyć w szkole. Większość ludzi nawet boi się osiągać cele z powodów krytyki rówieśników, jak i również rodziców :(
Wyznaczanie celów to początek twojej drogi życia i osiągnięcia sukcesu, nie tylko materialnego.
W życiu masz dwie drogi. Możesz tworzyć swoją rzeczywistość albo być biernym uczestnikiem jej zdarzeń.
wyznaczanie celów
Co to oznacza, że masz w życiu dwie drogi. Możesz tworzyć rzeczywistość albo być jej biernym uczestnikiem?
Mianowicie, pierwsza droga to ta, którą ty sam kierujesz i planujesz.
Jesteś odpowiedzialny za to, kim jesteś i gdzie jesteś, musisz zrozumieć prawo przyciągania.
Sam odpowiadasz za to, co robisz, co się z tobą dzieje i jacy ludzie cię otaczają.
Mając plan działania na następne dni, spodziewasz się pozytywnych reakcji i nie planujesz, że coś ci nie wyjdzie.
Natomiast idąc drugą drogą bycia biernym uczestnikiem rzeczywistości, nie przejmujesz się swoim życiem.
To tak, jak płyniesz z prądem rzeki i gdzie cię poniesie, tak będzie.
Bez żadnych reakcji dajesz się nieść przez życie, które samo się planuje za ciebie, a ty nie masz wpływu na nic.
Dzieje się tak z powodu braku nauki, dlatego warto się uczyć.
Tylko kilka procent ludzi na świecie wie, jak ważne jest wyznaczanie celów.

wyznaczanie celów

Istnieją 4 podstawowe powody, dlaczego ludzie tego nie robią
1. Ludzie nie wiedzą, jak ważne jest, by mieć wyznaczone cele.
Jeśli urodziłeś się w rodzinie, w której nigdy nie były wyznaczane cele, to nigdy się z tym wcześniej nie spotkałeś i nie widziałeś efektów.
Podświadomie uznajesz, iż wyznaczanie celów nie ma nic wspólnego z prawdziwym życiem.
2. Nieumiejętne wyznaczanie celów.
Możesz spędzić 10 lat w szkołach, mieć tytuły i nigdy nie wyznaczyć celów.
Wyznaczanie celów powinno być lekcją podstawową, ponieważ wpływa to na wszystkie inne.
Większość ludzi nie wie, jak wyznaczać cele, dlatego tego nie robią.
3. Lęk przez odrzuceniem. Ludzie boją się wyśmiania.
Kiedy byłeś dzieckiem, wyznaczałeś sobie cele: chcę być tym czy tamtym. Rówieśnicy wiedząc o tym, śmiali się z ciebie, aby to zmienić, jest na to sposób.
Po prostu wyznacz cele i nie mów o tym nikomu. Nie musisz się chwalić i nikt nie będzie się z ciebie śmiał, bo nikt nie będzie o tym wiedział.
Wyznacz cele i powiedz o tym tylko tym, którym naprawdę ufasz i wiesz, że zamiast śmiać się z ciebie, pochwalą i zmotywują cię do działania.
4. Ostatnim powodem, dla którego ludzie nie wyznaczają celów, jest lęk przed porażką. To najtrudniejszy ze wszystkich powodów.
Gdy popełniasz błędy, to każdy cię nie zabija, a wzmacnia. Ile już błędów popełniłeś? To lęk cię paraliżuje i nie pozwala działać dalej.
Ludzie boją się porażki, bo nie rozumieją pewnej prawdy. Porażka jest wskazana i uczy nas. Bez pomyłek nie bylibyśmy wstanie uczyć się.
Musimy doświadczać porażki, aby się rozwijać. Nasz organizm jest zaprojektowany w taki sposób,że  aby coś osiągnąć, musimy wykonać setki, a nawet tysiące powtórzeń.
Dlatego nie bójmy się porażek, bo jest normalny proces w dążeniu do postawionego celu. Każda porażka zbliża cię do tego, co chcesz osiągnąć.
Nigdy nie myśl o możliwości porażki. Pamiętaj, stajesz się tym, o czym myślisz. Porażka to szansa na to, aby zacząć mądrze od nowa.
Sukces jest odwrotną stroną porażki, im szybciej upadniesz, tym szybciej nauczysz się tego, co jest potrzebne do osiągnięcia sukcesu, a pomoże ci w tym samokształcenie.
Wiele razy jeszcze poczujesz porażkę, ale jest to bardzo dobry moment, aby to przemyśleć, wyciągnąć wnioski i zacząć od nowa, nie popełniając ponownie tych samych błędów.
wyznaczanie celów
ZMIANA! jest wszechobecna w naszym życiu, jest nieunikniona i przerażająca. Ludzie boją się zmian.
Kierunki zmian możesz zaplanować poprzez cele. Możesz sprawić, aby były pozytywne i odbywały się pod twoją kontrolą. Cele oznaczają panowanie i dają ci moc.
Jeżeli dotarłeś dotąd i czytasz słowa, które tu napisałem, to z pewnością wyciągniesz wnioski i poświęcisz kilka minut dziennie na czytanie i uczenie się.
Bo to zdecydowanie zmienia twój świat na lepsze.
Sprawia, że czujesz się lepiej, masz więcej energii i wyklucza lenistwo, a osiągnięcie celu daje wielką motywację do wyznaczenia i zdobycia następnego.
Podświadomość i jej działanie to całe twoje życie, warto się o niej dowiedzieć więcej :)
Rozumiesz już jak ważne jest wyznaczanie i osiąganie celów.
To droga, twoja droga do spełnienia marzeń.
A ty masz jakieś marzenia, które chcesz spełnić?
Udało ci się osiągnąć jakiś cel?

wtorek, 29 stycznia 2013

Światło uzdrowienia

Tym, co jedynie uzdrawia trwale, jest światlo i miłość Boga. Inne uzdrawianie to leczenie bez większych skutków. Leczenie to zabawa w chorobę. Uzdrowienie  światłem jest pewne, jak pewny jest Bóg Stwórca wszelkiego życia.
Człowiek chory szuka uzdrowienia bądź leczenia. Natomiast zdrowego ten temat zupełnie nie interesuje. Zdrowie lub choroba zależy od zdolności przyjmowania i przepuszczania  przez siebie światła, które jest w swej naturze nieskazitelne.
To światło trwale uzdrawia każdego, kto o nie poprosi. Fakt jest taki, że mało kto szuka światła, a raczej chorzy szukają  leków do leczenia, które dodają energii chorobie. Sama choroba to skaza na pasmach dochodzącego do człowieka światła.  To mur energetyczno–informacyjny dla swobodnego przepływu boskich promieni.
Taka zapora istnieje w polu w postaci brył geometrycznych, które w swoim wyglądzie są jak kamienie w murze. To one tworzą zaporę dla światła niosącego uzdrowienie. W religii katolickiej nazywa się je kamieniami czy grzechami, które poprzez pokutę mają być usuwane. Pokuta niewiele daje bez zrozumienia zawartej w bryle informacji. Ludzie święci umierali w straszliwych mękach ciężkich chorób, mimo modlitw i pokutnego życia.
Bryły geometryczne tworzą zwarte przestrzenie  w danym polu i tym samym blokują dostęp boskiego światła i miłości. Te kamienie tworzą  mur, a dany człowiek staje się zupełnym ignorantem rzeczywistości, gdyż nie jest w stanie odebrać tego, co jest poza jego barykadą. Ciemność tworzy iluzję, bo jest tymczasowa, a nie wieczna. Może być w każdej chwili usunięta.
Choroba powstaje, gdy dana bryła na pewnym poziomie zanurzy się w  ciele np. na poziomie barku, to boli bark, czy na poziomie serca, to powstaje zawał itd. Bryły geometryczne zawierają informację osądów z całych linii przodków oraz wzorce pokoleniowe. Bryły znajdują się w polu morfogenetycznym każdego człowieka. Jest to pole informacyjne o przebiegu życia danej istoty.
Rozpoznanie tych pól, kończy program przeznaczenia i totalne uzdrowienie człowieka. Wówczas promienie światła spoza matrixu bez przeszkód docierają do ciała, czyniąc je zdrowym i pięknym. To  cud  i uzdrowienie w sposób niemal natychmiastowy. Na tej samej zasadzie działają miejsca mocy i cudowne uzdrowienia z ciężkich chorób osób gotowych przyjąć duże dawki światła. 
Wystarczy iskra zrozumienia, aby ten mur ciemności został zburzony jak domek z kart. Ten domek był budowany wspólnie z przodkami rodziny przez wiele wieków. Informacja zawarta w bryłach przechodziła na pokolenia. Tak wytworzyło się osobiste oprogramowanie pola, w którym każda istota przebywa. Można nazwać go przeznaczeniem, gdyż zawiera zapis doświadczeń. To iluzja matrixu.
Kiedy coraz więcej brył geometrycznych z pola morfogenetycznego podpływa do ciała, wówczas dochodzi do ciężkich chorób jak rak, cukrzyca czy wypadki. Wtedy zaczyna się leczenie farmakologiczne poprzez chemiczne leki, które nakładają ciemność -  ciemnością. Stąd rezultaty leczenia są coraz mniej efektywne. Ciemność może być uzdrowiona jedynie poprzez światło, które rozprasza ciemność.
Kto szuka leczenia, to będzie go miał przez lata.  Natomiast kto pragnie uzdrowienia, będzie szukał światła przez zrozumienie przyczyny swojej choroby. Zawarta w bryłach geometrycznych informacja rozwiąże mu problem i przyniesie uzdrowienie.
W  informacjach brył geometrycznych jest zawarte poczucie winy za osądy. Winni zawsze atakują, gdyż oskarżają. Najpierw robią to w kierunku otoczenia, wyprojektowując swoje błędy na innych, a potem na siebie. Gdy cierpią, dostają karę za swoje osądy.
W ten prosty sposób pierwotna boska niewinność została zastąpiona winą i karą za błędy  lub grzechy w pojęciu religijnym, przez twórców matrixa czyli bogów. To rewelacyjny system, który został narzucony ludziom, aby nie mogli się z niego wydostać. Daliśmy się temu nabrać i cierpimy ból fizyczny i emocjonalny za doświadczenia swoje i przodków rodziny czy narodu.
Kto boi się prawdy i nie chce spojrzeć poza ciemną kurtynę, ten sam się osądza i karze, gdyż mali bogowie wymyślili winę i karę. Prawdziwy Bóg nikogo nie osądza ani nie karze. Jest miłością i światłem zrozumienia, które oświeca każdego.
Gdy istota myśląca choć na chwilę wyrwie się z tego zaplątania i przebije przez sieć, to zobaczy inny, piękny świat, pełen miłości i wszelkiego dobra. Będzie do niego tęsknił i szukał go wszędzie. To świat niewinności i jaśniejącego światła Boga Stwórcy.
Ciężkie choroby są impulsem, aby szukać tego uzdrawiającego światła w ciemności swoich własnych wytworów i programów iluzji. Bez choroby człowiek nie jest chętny poszukiwać światła, gdyż uważa, że tego nie potrzebuje.
Czy tak musi być?
Z pewnością nie, ale choroba przeważnie jest dobroczynna. Każdy człowiek żyjący w matrixie potrzebuje uzdrowienia, gdyż jedyną funkcją na ziemi jest uzdrawianie, czyli wyjście z ciemności. Gdy istota jest już uzdrowiona, to zaczyna tworzyć swoje dzieła, bo funkcją nieba jest tworzenie. Bóg jest Stwórcą, a Jego dzieci są twórcami na boskie podobieństwo.
Uzdrawiające  światło czeka na każdego, kto jest chętny powrócić do Stwórcy życia i smakować nieba na ziemi. Choroba staje się dobrem, które wyrywa z ciemności piekielnych mocy do świetlistego nieba.
Niewinność jest światłem, a wina to ciemność i samo-karanie. Uzdrowienie polega na totalnym porzuceniu osądzania i obwiniania. Wówczas przebijające się przez ciemne mury ego–programów światło likwiduje ciemność. Wina i kara odchodzi na zawsze, gdyż nie jest trwała ani wieczna. To iluzja, w której żyjemy.
Prawdziwe jest tylko wieczne światło i miłość. Daje uzdrowienie z najcięższych chorób i rozwiązuje najtrudniejsze życiowe sytuacje. To światło powoduje poprzez miłość trwałe uzdrowienie, a nie leczenie. Uzdrowienie to porzucenie błędów ego. To stan nieba na ziemi.

sobota, 26 stycznia 2013

Jeśli kiedyś zapadnie cisza...

O jednej chwili, która może zmienić wszystko i zabrać to, bez czego nie wyobrażaliśmy sobie życia. Moment, kiedy nagle zapada głucha cisza, która początkowo jest tylko brakiem dźwięków. Cisza, która jest wyrokiem dla kogoś, kto myślał, że śpiewanie to jedyne, co potrafi. O zaczynaniu od nowa...
28 stycznia 2009 roku nagle i całkowicie straciłam słuch. Odzyskiwałam go przez pół roku, nie wiedząc w jakim stopniu leczenie się powiedzie. Tamten pamiętny dzień był przełomowym momentem w moim życiu. Ta cisza, która zapadła, była bardzo ważną lekcją, może nawet jedną z najważniejszych. Była pierwszym krokiem wyjścia z chaosu, jaki zawładnął moim życiem. Cieszę się, że tak się stało, choć do dziś całkowicie słuchu nie odzyskałam. Musiałam nauczyć się czytać z mimiki twarzy; oczu, ruchu niemych warg. Znaleźć w tej twarzy emocje, uczucia i to, czego jej właściciel nie mówi. Wtedy dopiero zrozumiałam, na czym polega komunikacja oraz jak ważny jest kontakt wzrokowy. Jakże trudno było słyszeć bez odrobiny dźwięku, bez słów, które wydawało mi się, że ułatwiają komunikację. Stanęłam w prawdzie przed sobą, nie mając żadnego wyboru. Zostałam do tego zmuszona. Najpierw był ogromny strach, który zamykał mnie na wszystko. Kiedy pogodziłam się z tym faktem, ta cisza okazała się po prostu cudowna. Miałam wrażenie, jakbym tracąc słuch, prawdziwie zaczęła słyszeć. Cisza przyniosła nieznany mi spokój. Nie była już tylko brakiem dźwięków, a wyjątkowym stanem świadomości. Nigdy nie wyobrażałam sobie życia bez mojej muzyki, bez śpiewania. Życie jednak potrafi zweryfikować wszystkie nasze wyobrażenia. Nagle się okazuje, że możemy żyć bez tego wszystkiego, bez czego jeszcze wczoraj nie wyobrażaliśmy sobie życia.
Świat ciszy był dla mnie cudownym ukojeniem i nadal jest, bo daje mi to, czego nigdy nie dał mi żaden dźwięk, choćby najpiękniejszy. Tego nie da się tak opisać, nie da... To najlepsze doświadczenie, jakie mogło mnie spotkać, choć niezwykle bolesne. Zdaję sobie sprawę z tego, że ten odzysk jest w promocji, która kiedyś może się skończyć. Godzę się z tym, że ta cisza znów może kiedyś zapaść. Już się jej nie boję. Kolejny raz nie zdecydowałabym się przejść tej drogi do świata dźwięków. Jeśli kiedyś zapadnie cisza, przywitam ją ze spokojem. Siłę czerpię z mojego wnętrza, z miejsca, w którym przebywam i prawdziwej wolności, jaką odczuwam. Nie potrzebuję do tego żadnego boga.
Życie czasem zmusza nas do sytuacji, których nie chcemy, przed którymi się bronimy i których nie umiemy sobie wyobrazić. Wystarczy przestać się bronić, nabrać dystansu, nie walczyć z tym, a nasze życie diametralnie zmieni się na lepsze. Czasem trzeba skapitulować, poddać się, zrezygnować z walki, która przynosi tylko chaos i w tej nowej sytuacji umieć znaleźć w sobie to lepsze "ja". Kiedy przestaniemy walczyć wiecznie ze sobą, pokój nastąpi na wszystkich innych polach naszego życia.

Zbaczając może z tematu, ogromną siłę wtedy, w tym kulejącym zdrowiu, dawał mi nie żaden bóg czy wiara, ale właśnie ich brak. Żałuję jedynie, że tak długo szukałam, że nie udało mi się odnaleźć mojej drogi wcześniej. Do tego momentu byłam wystraszoną małą dziewczynką. Bałam się zadawać pytania, ze strachu, jaka mogłaby być odpowiedź. Panicznie bałam się śmierci. Żyłam w ciągłym napięciu, pełna lęków i fobii. Kościół zmieniał mnie na gorsze, wpędzał mnie w ciągłe poczucie winy, zagubienie, lęk, strach, co miało swoje następstwa w życiu emocjonalnym. Najważniejsze to nie zadawać pytań, wykonywać polecenia, trzymać się nakazanych reguł i autorytetów, bo inaczej... I tu cała lista konsekwencji. Najgorsze było to, że nie miałam własnego zdania i co gorsze, nie mogłam go mieć. Najsłabsze osobniki, tak jak ja, nie miały żadnych szans. Uciekałam od ludzi i realnego świata. Kościół plus to, co w życiu przeszłam, stworzyło mieszankę wybuchową wręcz. Na początku bałam się wątpliwości i przez lata je odrzucałam, co również stwarzało problemy. Potem jednak stopniowo zaczynałam je wyjaśniać i szukać siebie w tym wszystkim, co przyniosło wyzwolenie. To tak, jakby świat nagle stanął do góry nogami! Niewiara zmieniła moje postrzeganie drugiego człowieka. To jest dla mnie jedna z najważniejszych zmian. Zniknął lęk przed ludźmi, wzrosło poczucie własnej wartości, bo jeśli kuleją gdzieś relacje z samym sobą, to samo dzieje się w relacji z innymi. Dziś nie boję się ani ludzi, dialogu, nawiązywania znajomości i wszelkich zmian ani samotności. Co ważniejsze, lubię rozmawiać z ludźmi i nie boję się wyrażania własnego zdania. To wyzwolenie nauczyło mnie asertywności i cieszenia się życiem. Zupełnie inne znaczenie zyskało pojęcie DOBRA i ZŁA. Wyzwolenie z więzów Kościoła nie oznaczało dla mnie porzucenia zasad, a jedynie ich zmianę.
Nie robię niczego ze strachu czy z powodu narzuconych mi zasad. Każdy wybór jest moim ŚWIADOMYM wyborem, nie pozbawionym norm moralnych. Gdy byłam osobą wierzącą, w tamtym czasie brakowało mi własnego, niczym nie skrępowanego wyboru oraz własnego, innego zdania. Brakowało mi powietrza, wolności. Nie przeraża mnie brak zrozumienia ze strony wierzących. Rozumiem ich, przecież sama kiedyś byłam wierząca. Jeśli chodzi o mnie, ja nie widzę żadnego muru między różnymi światopoglądami. Jeśli to Ci daje szczęście i w tym się spełniasz oraz ta droga Ci odpowiada, to ok. Mnie odpowiada ta droga i ona daje mi siłę, by pokonywać wszelkie trudności. Nie ja ten mur buduję. Dla mnie jest miejsce dla wszystkich.

piątek, 25 stycznia 2013

Nasi Niebiańscy Przyjaciele

Czy wierzysz w Anioły? Czy wierzysz, że nie jesteśmy sami? Czy wierzysz, że prosząc o pomoc, otrzymasz ją? A czy zastanawiałaś/eś się kiedykolwiek, kim jest Anioł i jak się z nim porozumieć? Jeśli tematyka Aniołów nie jest Ci obca, zapraszam do czytania. 
Swoją przygodę z Aniołami rozpoczęłam niedawno.
Jeszcze rok temu byłam zwyczajną, zakompleksioną kobietą z mnóstwem problemów, wiecznie rozczarowaną życiem, pragnącą szczerej miłości, ciągle napotykałam na przeszkody a to doprowadzało mnie do łez i smutku. Pamiętam dzień, w którym trafiłam na pewną stronę internetową, gdzie poznałam fantastyczną osobę, która zasiała w moim sercu ziarenko nadziei i rozbudziła moją ciekawość. Zaczęłam pytać, zaczęłam szukać i tak rozpoczęłam swoją pracę z Aniołami. Trafiłam na wiele stron poświęconych tematyce anielskiej, byłam wręcz zdziwiona, że aż tyle osób potrafi nawiązać kontakt z Aniołami, że tyle osób wierzy w Anioły. Przyznam szczerze, że nie zawsze wierzyłam w to, co czytałam. Niektóre historie były tak niesamowite, że aż trudne do uwierzenia. Było jednak sporo takich, które wzruszały mnie do łez, sprawiały, że chciałam nawiązać kontakt z Aniołami, prosić je o pomoc, o lepsze życie, o radość, spokój duszy i ciała. Zaczęłam czytać coraz więcej i coraz bardziej czułam zaufanie do tych Niebiańskich Istot. Zaczęłam odczuwać radość i spokój, o których istnieniu już dawno zapomniałam. Nagle problemy przestały być problemami, zaczęłam dostrzegać różne rozwiązania różnych sytuacji i choć minęło dopiero 1,5 roku, moje życie zmieniło się o 180 stopni. Jestem teraz szczęśliwa, moje życie nabrało kolorów i tempa.
W ciągu tego roku ciągle towarzyszyły mi dwie przyjaciółki, które nie tylko słuchały moich opowieści i relacji, ale sprawiły, że chciałam o tym mówić, że przestałam się krępować. Pamiętam, jak któregoś dnia zaczęłam opowiadać koleżance swoją historię. Byłam w szoku, kiedy powiedziała: „To co mówisz jest niesamowite, aż trudne do uwierzenia. Ale kim właściwie jest Anioł?” Zaniemówiłam, byłam pewna, że potrafię odpowiedzieć na tak banalne pytanie i tak właściwie nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
Jeszcze tego samego wieczoru zaczęłam szukać informacji na temat Aniołów, kim są, jak wyglądają, jak się z nimi porozumieć i skontaktować. Mówiąc w skrócie:
Anioł został stworzony na obraz i podobieństwo Boże, promieniuje Bożym podobieństwem w wyższym stopniu niż my. Anioły są duchami czystymi, wolnymi od materii, nie są tak jak nasze dusze ograniczone lub uwięzione przestrzenią. Poruszają się z szybkością myśli, dlatego też są przy nas przez cały czas. Zdarza się, że wokół nas jest kilku Aniołów, a ponieważ są istotami niematerialnymi, nie widzimy, ile działają wokół nas. Anioł – jak już wspomniałam, jest istotą niematerialną, duchową, nieposiadającą ciała, stworzoną przez Boga na samym początku świata, jeszcze przed stworzeniem człowieka. Według Biblii jest ich nieskończenie wiele, "Tysiąc tysięcy służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed Nim" (Dn 7, 10), "I słyszałem głos wielu aniołów dokoła tronu... a liczba ich była miriady miriad i tysiące tysięcy" (Ap 5, 11).
Anioły szanują naszą wolną wolę, oznacza to, że pomagają nam jedynie wtedy, kiedy prosimy je o pomoc i o znaki. Nie ingerują w nasze życie, aczkolwiek codziennie kontaktują się z nami, poprzez pozytywne myśli, różnego rodzaju znaki jak np. chmury, monety, piórka, tęczę, czasem nawet poprzez teksty naszych ulubionych piosenek, a także poprzez ciągi cyfr. Zawsze kiedy prosimy o znaki i pomoc, otrzymujemy ją.
Rozróżniamy Dziewięć Chórów Anielskich:
Najwyżej w hierarchii stoją:
- Serafiny: są czystym światłem, a ponieważ znajdują się najbliżej Boga, określane są jako "płonące jasnym światłem".
- Cherubiny: są czystą miłością i są na drugim miejscu w anielskiej hierarchii. Najczęściej przedstawiają małe, pulchne dzieci ze skrzydłami (Kupidyny).
- Trony: reprezentują boską sprawiedliwość i są niczym pomost pomiędzy światem duchowym a materialnym.
- Panowania (Dominacje): sprawują nadzór nad aniołami, regulują anielskie obowiązki zgodnie z wolą Boga.
- Cnoty: zajmują się Słońcem, Księżycem, Ziemią, gwiazdami czyli fizycznym wszechświatem.
- Moce (Władze): są to wojownicy, którzy oczyszczają wszechświat z negatywnych energii.
- Zwierzchności: zapewniają pokój na ziemi według woli boskiej, poprzez sprawowanie władzy nad planetą, kierując miastami i narodami.
- Archanioły: "są one nadzorcami rodzaju ludzkiego i Aniołami Stróżami ludzi. Każdy z Archaniołów wykazuje pewną specjalność, będącą jakimś aspektem Boga". Archanioły pomagają nam w nagłych, trudnych i niespodziewanych sytuacjach, zagrożeniach, nie oznacza to jednak, że nie możemy prosić ich o pomoc w codziennych sprawach. Pomagają zawsze, kiedy je poprosimy o pomoc.
- Aniołowie Stróżowie: każdy z nas ma swojego osobistego Anioła Stróża, który jest z nami od początku aż do samego końca naszego życia. To właśnie do naszego Anioła Stróża powinniśmy kierować prośby o pomoc w każdym aspekcie naszego życia, ponieważ są one najbliżej nas.
W jaki sposób prosić Anioły o pomoc?
Nie ma na to reguły. Anioła prosić o pomoc można cichutko, w myślach, lub na głos, można napisać naszą prośbę, a nawet w momentach rozpaczy wykrzyczeć ją. Niezależnie od sposobu, jeśli prośba o pomoc lub znak pochodzi z głębi serca i jest pełna miłości, otrzymamy ją. Możemy używać własnych słów, wtedy prośba ma charakter bardziej osobisty np. zaczynając od słów: Kochane Anioły, proszę was o pomoc w/z (tu podajemy, o jaką sytuacją prosimy). Nie zapomnijmy na koniec podziękować za udzieloną pomoc.
Żeby usłyszeć Anioły najlepiej jest się zrelaksować i wyciszyć. Warto zapalić świecę, usiąść w ciszy i medytować przez chwilę. Kiedy jesteśmy zdenerwowani, trudniej nam usłyszeć i zobaczyć znaki, jakie nam Anioły wysyłają. Ponieważ ich nie widzimy, kontaktują się z nami np. poprzez nasze myśli. Czasem w momencie, kiedy wydaje nam się, że już nic się nie da zrobić, nagle doznajemy olśnienia, wpadamy na genialny pomysł, to właśnie Anioły nam podpowiedziały. Nigdy nie zostajemy bez odpowiedzi na wołanie, najczęściej jednak zdarza się tak, że zabiegani i zestresowani nie dostrzegamy znaków, które nam wysyłają.
Na początku mojej pracy z Aniołami, trafiłam na przepiękną stronę, gdzie można zadać dowolne pytanie i wylosować samemu dowolną kartę. Ku mojemu zaskoczeniu, bo nie ukrywam, że na początku podchodziłam do tego z dystansem, okazało się, że odpowiedzi były za każdym razem trafne i idealnie pasowały do mojego pytania lub też do danej sytuacji, o którą pytałam. Byłam wzruszona. Postanowiłam, że kupię swoją, osobistą talię kart. Pierwsze karty otrzymałam w prezencie od mojego męża. Talia jest przepiękna i ma cudowne przesłania. Anioły nigdy mnie nie zawiodły. Zawsze kiedy miałam jakiś problem lub dylemat, prosiłam o podpowiedź, losowałam jedną lub kilka kart i zawsze otrzymywałam trafne odpowiedzi. To było fantastyczne uczucie. Zaczęłam inaczej patrzeć na ludzi i na świat. Czułam się coraz bardziej szczęśliwa, coraz bardziej pewna siebie i coraz bardziej czułam, że żyję. Przestałam się martwić o pieniądze, przestałam się martwić o zdrowie. Wszystko układało się jak nigdy wcześniej. Zaczęłam myśleć pozytywnie, przestałam narzekać i ku mojemu zaskoczeniu zaczęłam widzieć ogromną poprawę. Zaczęłam pisać, spisywałam swoje myśli, swoje doświadczenia. Czasem czytając stare wpisy sprzed roku i starsze, nie mogę uwierzyć jak bardzo moje życie zmieniło się i jak bardzo byłam kiedyś nieszczęśliwą osobą. Na szczęście to już przeszłość. Wybaczyłam wszystkim, którzy mnie skrzywdzili, a to pomogło mi otworzyć się na miłość do świata i do ludzi. Nigdy nie sądziłam, że to takie proste.
Przeczytałam książkę Dr Doreen Virtue pt „Niebiańskie znaki” i zaczęło do mnie docierać, że przecież już to wszystko przerabiałam. Zaczęłam sobie przypominać różne sytuacja kiedy prosiłam Anioły o pomoc i wsparcie. Zawsze kiedy o coś prosiłam, na swojej drodze znajdowałam piórka. Różnej wielkości i różnych kolorów. Ciągle pod nogami leżały monety, a moją uwagę zaczęły przykuwać różne cyfry (numery domów, numery telefonów, numery na bilbordach, a nawet rejestracje samochodów). Nie zwracałam na to wcześniej szczególnej uwagi, aż do momentu przeczytania książki. Pamiętam, kiedy prosiłam o wsparcie finansowe, moje myśli był strasznie zaśmiecone obawą o pieniądze i nagle wszędzie zaczęłam dostrzegać ciąg cyfr np. miałam do zapłacenia 6.66, gdy spisywałam licznik z prądu, stan końcowy pokazywał 6666, rejestracja samochodu 666, to nie mógł być przypadek. Kiedy przeczytałam znaczenie cyfr (opieram się na książce Dr Doreen Virtue „Anielskie liczby”) okazało się, że za bardzo skupiam się na rzeczach materialnych, że moje myśli za bardzo skupiam na pieniądzach. Zaczęłam prosić Anioły o wsparcie i pomoc finansową i już po kilku dniach znowu zaczęłam dostrzegać cyfry tym razem 17.77, 777, 7777, okazało się, że moje myśli zostały oczyszczone i zmierzam we właściwym kierunku. Powierzyłam swoje troski i obawy Bogu i Aniołom i wierzyłam, że mi pomogą.
Odpuściłam. Moja sytuacja finansowa zaczęła się poprawiać.
Któregoś dnia zmywając naczynia, chciałam sprawdzić czy to naprawdę działa, czy rzeczywiście prosząc o znak, otrzymam go. Poprosiłam zatem o znak, najlepiej piórko, albo kilka piórek. Zaczęłam się rozglądać i nic. Żadnego piórka. Moja córka w tym czasie oglądała bajkę. W momencie kiedy zaczęłam wątpić, że tym razem dostanę znak usłyszałam, że jeden z bohaterów bajki prosi przyjaciela o piórko, a najlepiej o kilka piórek. Zdębiałam!
Proszę o znak, że Anioły czuwają nade mną i są przy mnie i nagle na niebie pojawia się chmura w kształcie serca! Szok! Pobiegłam szybko po telefon, żeby zrobić zdjęcie, i z serca zrobił się Anioł, siedział na chmurce i patrzył na mnie. Nie mogłam uwierzyć. Bardzo się wzruszyłam. Któregoś dnia idąc z córką do przedszkola, prosiłam Anioły, by czuwały nad nią, by nie stało się jej nic złego, by się dobrze bawiła i poprosiłam o znak, że będą przy niej.
Nic. Ani monety, ani chmurki, żadnego piórka. Byłam rozczarowana. Myślałam, że może za bardzo chciałam widzieć jakiś znak i po prostu go przeoczyłam, byłam jednak pewna, że Anioły mnie wysłuchały i nie pozwolą by cokolwiek jej groziło. Weszłyśmy do przedszkola i nie mogłam uwierzyć własnym oczom! Na jednym ze stołów były poustawiane różnej wielkości drewniane pale i deseczki, koniki, jednorożce i mnóstwo kolorowych, uśmiechniętych figurek aniołków! To był znak. Na całym ciele poczułam gęsią skórkę. Łzy napłynęły mi do oczu. Wiedziałam, że moje prośby zostały wysłuchane. Za każdym razem gdy otrzymuję znaki i pomoc, czuję miłość, spokój i szczęście, tak też było za każdym razem. Bo gdy nie proszę o pomoc ani o znak a znajduję np. piórko, nie czuję nic, żadnych emocji, żadnej energii, to po prostu piórko.
A czy tęcza w umywalce nie jest trochę dziwna? Dla mnie to coś fantastycznego. Dla mnie to znak. Teraz już mam 100% pewności, że nie jestem sama.
A Ty?

czwartek, 24 stycznia 2013

Hulaj, duszo, piekła nie ma

Sprawa piekła jako miejsca przebywania zmarłych po śmierci jest jedynie bezpodstawnym wymysłem. Nigdzie w Biblii ani razu nie pada słowo "piekło", ani razu nie pada też żadna informacja, aby po śmierci człowiek miał przechodzić męki. Natomiast właśnie w Biblii i to nawet katolickiej możemy znaleźć informacje, że piekła nie ma.

Najprawdopodobniej piekło zostało wymyślone, kiedy bogaty zmarły, spowiadając się na łożu śmierci, zyskał motywację, aby oddać swój majątek na kościół. W wielu filmach żartem ukazano, że takie przypadki mogły mieć miejsce, a jeżeli miały, to przecież kościół się do nich nie przyzna.
Nie wchodząc głęboko zagadnienia poruszane w Piśmie Świętym, zacznijmy od słownika trzeciego wydania Biblii Tysiąclecia. W słowniku spotykamy wyjaśnienie słowa Szeol.
„Szeol — w Starym Testamencie kraina wszystkich zmarłych — bez rozróżnienia, czy doznają szczęścia, czy kary. W greckiej Biblii — Hades.” Biblia została napisana w języku hebrajsko-armeńskim i tę część nazywa się Starym Testamentem, natomiast późniejsze pisma greckie zostały nazwane Nowym Testamentem.
Gdzie zatem jest piekło? Gdzie jest miejsce, gdzie diabły gotują ludzi w smole?
Nie lubię katolickiej Biblii, więc tu posłużę się innym przekładem pism greckich. W Księdze Objawienia (Apokalipsy) rozdział 20, wersety 13: „I wydało morze umarłych, którzy w nim się znajdowali, i śmierć, i Hades wydały umarłych, którzy się w nich znajdowali”.
Nie ma mowy o piekle jako stanie lub miejscu, w którym ma się znajdować człowiek po śmierci.
Słowo Hades i Szeol określają powszechny grób ludzkości. W grobie zaś nie zachodzą jakieś zjawiska nieokreślone. Poza tym, skoro Jezus umarł za ludzi, składając tym swoją ofiarę, i od tego czasu karą za grzech jest śmierć. Każdy, kto umarł, u Boga jest czysty jak łza. Po co zatem takiego człowieka jeszcze dręczyć, skoro kary zostały mu darowane?
Można na ten temat mieć całą masę ideologii, jednak czy mają one gdzieś potwierdzenie? Czy przekonanie, że 90% Polaków wierzy w piekło, sprawia, że to piekło faktycznie istnieje? Na czym tu polega wiara? Skąd wzięło się pojęcie tak silnie ukorzenione?
W Pierwszym Liście Piotra możemy przeczytać rozdział 5, werset 8: „Wasz wróg, Diabeł, krąży jak ryczący lew, starając się kogoś pożreć”. Czy widzieliście kiedyś atakującego lwa? Lew ryczy, aby usłyszały go przyszłe ofiary, a potem wypatruje najsłabszą sztukę i za nią biegnie. Podobnie postępuje Diabeł, nie uderza w najsilniejszych, tylko w takich, którzy uległszy pewnej ideologii, są usatysfakcjonowani tym, co wokół nich się dzieje. Natomiast sam Diabeł nie czyni wyłącznie źle. On czyni również dobrze, na początku, żeby zwabić swoje ofiary, nawet pomaga, aby potem doprowadzić do odwrócenia sytuacji, bo liczy się efekt, a nie ideologia ofiary czy ideologia wyznawana przez masy.
Jest w tych pojęciach coś niezwykłego. Ludzie, umierając, płacą za wszystkie grzechy, a potem zostaną powołani do życia na Ziemi, bo w tym celu ziemię stworzono, i rozpocznie się tysiącletnie panowanie Jezusa. Ludzie stworzyli własną religię i oczekują tego, że Bóg będzie się do nich dostosowywał. Może, słuchając wyznawców, Bóg powinien tak zrobić? Stworzyć Piekło, męczyć ludzi itp.? I wtedy Bóg zasłuży na to, aby ludzie w niego wierzyli?
Logicznie podchodząc do sprawy, można zadać pytanie, czy Bóg stworzyłby ludzi, żeby ich karać, męczyć, poniewierać? Każdy, kto przeczytał Biblię, wie, że Bóg jest miłością. Kto kocha, ten zawsze wybacza.

środa, 23 stycznia 2013

Zgoda i sprzeciw

Przeciwieństwa są po to, aby móc rozpoznać siebie. Służą one uzdrowieniu po doświadczeniach życiowych, których nie chcemy dłużej podtrzymywać. Znać siebie, to nasze zadanie z życiowej wycieczki na planetę Ziemia.
Jest takie przysłowie, że „zgoda buduje, a niezgoda rujnuje”. W przysłowiach jest zawarta pokoleniowa mądrość, doświadczana przez wieki. Zatem zgoda, czyli „tak”, prowadzi do życia, do ciągłego tworzenia i budowania szczęśliwej przyszłości.  Niezgoda, czyli ciągły sprzeciw życiu, jest burzeniem tego, co zostało już wybudowane. To droga niszczenia i śmierci.
Są to dwa podstawowe kierunki ruchu w  życiowej przestrzeni. Zgoda jest kierunkiem ku światłu, czyli ku Bogu, natomiast opór prowadzi do odwrócenia się od pierwotnego światła i pogrążanie w ciemność. Sprzeciw jest konfliktem, na którym budowane jest ego. Powstaje  z tego „nie”, taki rodzaj pajęczej sieci, coś  jak ciemna  zasłona, przykrywająca światło. Ta zasłona  czy mgła wytwarza iluzję życia, która nie dopuszcza prawdziwego widzenia, lecz jedynie postrzega poprzez zaporę.
Gdy istota odchodzi od światła, to tym samym podąża ścieżką ciemności. Wówczas coraz bardziej popada w konflikt i ograniczenie. Potem izoluje się od innych i od siebie samego, czyli oddala od  rdzenia swojej istoty. Największym ograniczeniem jest choroba i więzienie. To skutek totalnego braku światła i tym samym miłości do siebie i innych.
Miłość to radość i zgoda na wszystko, co nam się przydarza, gdyż pochodzi z tego samego źródła. Z oporu rodzi się lęk, który oddziela od siebie i od innych daną istotę.  To stan totalnego wewnętrznego konfliktu i osłabienia woli działania. Miłość nadaje kierunek ku radości i pełni wszystkiego, natomiast lęk prowadzi do rozpaczy.
Jak zobaczyć to w swoim życiu?
Bardzo prosto, gdyż samo już ciało pokazuje wybrany przez istotę kierunek. W zdrowym ciele – zdrowy duch. W chorym ciele musi być chory duch. W tych aspektach widać grę przeciwieństw. Ciało – umysł – duch jest jednym połączeniem, które działa synchronicznie.
Jeśli ciało choruje, to również umysł jest zaplątany w sieć, a duch, czyli światło, uwięziony w matni. Duch nie może być chory, ale jedynie uwięziony, gdyż ciało stworzyło dla niego skorupę, przez którą nie może przebijać się wewnętrzne światło. Istota taka pogrąża się w koszmarny sen i nie widzi z tego wyjścia, gdyż  świadomość jest bardzo mocno ograniczona. W skrajnych przypadkach śmierć może być wyzwoleniem i możliwością zmiany kierunku po ponownych narodzinach.
Człowiek, który podąża w stronę światła, jest coraz bardziej  świadomy siebie i swojego ciała. Dba o jego czystość, spożywa zdrowe pożywienie, aby  umysł mógł coraz lepiej funkcjonować. Czystość i prostota jest naczelną zasadą podążania w kierunku zgodnym z ruchem wszechświata. Można powiedzieć, że to prawy kierunek, zdążający ku prawdzie.
W czystym ciele nie ma blokad dla światła, gdyż  ciało staje się coraz bardziej przeźroczyste i przepuszczające, jakby perforowane. Bez przeszkód  przechodzą promienie wewnętrznego światła na przestrzeń zewnętrzną. Wówczas człowiek tworzy dowolnie, według swoich  potrzeb i intencji. Tylko światło stwarza, a ciemność niszczy.
Stwórca jedynie daje i rozprzestrzenia swoje dary na stworzenia. Ego zawsze bierze i zamyka dla siebie. Dwa kierunki w tej samej czasowej tubie istnieją, aby pokazać przeciwne bieguny. Jeden przynosi radość tworzenia, skąd pochodzi bogactwo materialne i duchowe. Drugi biegun zamyka  na wszystko i ogranicza.
Samo oczyszczanie ciała nie jest skuteczne, gdy mentalne śmieci z umysłu nie będą jednocześnie usuwane. Gdy z ciałem oczyszczamy umysł, to efekt jest piorunujący. To rodzaj swoistego „prania” ciała i umysłu, w pozytywnym kierunku. Wówczas sieć pajęcza zanika, a świadomość wzrasta.
Pajęczyna to programy mentalne, które zawierają przekonania powstałe z osądów własnych i rodziny pokoleniowej  oraz narodu czy rasy. Aby te przekonania mogły być usunięte, muszą być najpierw rozpoznane i uzdrowione w świetle wiedzy. Wówczas ciało dąży samoczynnie do oczyszczania, dając przestrzeń do przenikania wewnętrznych promieni światła.
Na zewnątrz objawia się to jako radość, miłość, sukces i bogactwo. Miłość jest klejem wszechświata i przyciąga to, czego potrzebujemy. Jeśli są jakieś braki, to wskazują na brak światła, które nie ma możliwości wydostania się na zewnątrz i tworzenia. Tak stwarzamy sami sobie piekło lub niebo na ziemi!
Przebudzenie do prawdziwego życia to pozbywanie się śmieci i sennych koszmarów.  Każdy z nas ma wybór, w którą stronę podążać i co przez to osiągać. W Kursie Cudów Jezus mówi, że wytrzymałość na ból ma swoje granice. Puścisz ego i  jego sprzeciw, kiedy już nie jesteś w stanie wytrzymać swego egzystencjonalnego bólu!
Tak wygląda nasza kosmiczna zabawa na planecie Ziemia, gdzie okresowo przebywamy na wycieczce czy na wczasach.  Dla niektórych te wczasy są z tsunami, a dla innych z wszelkimi wygodami.
Człowiek, któremu brakuje miłości, zaczyna spożywać duże ilości mięsa i pokarmów szkodliwych dla zdrowia. Wówczas ciało staje się ociężałe i chore, gdyż brakuje życiowej energii. W ten sposób buduje się w ciele zasłona dla wewnętrznego światła, aby nie mogło ono tworzyć szczęśliwego dla siebie życia.
Wyjściem z takiego koszmaru jest bezwarunkowa miłość. Daje ona zgodę na przekształcenie, czyli „tak” na wszystko, co się przydarza, aby rozpoznać, co jest do uzdrowienia. Wówczas zaczyna się proces wyburzania murów ego – osobowości, aby  światło mogło wyjść na zewnątrz i tworzyć od nowa inną rzeczywistość.
Zgoda – jest miłością wszechświata. Sprzeciw jest natomiast porzuceniem miłości i stwórczej mocy Boga. „Tak”  i „nie” to bieguny miłości lub nienawiści do wszystkich i wszystkiego. To pokój lub konflikt.
Egzotyczna wycieczka na Ziemię zaczyna się miłością i kończy miłością. Jedynie koszmary senne są oddaleniem od prawdziwej natury człowieka, niczym głęboki wydech z płuc. Upór lub zgoda na doświadczanie miłości i bogactwa jest dwoistą naturą istot. W ten sposób każdy wytwarza sobie świat, który go otacza. Może być szczęśliwy lub popadać w drugą skrajność.
Z mojego własnego doświadczenia wynika, że aby oczyścić i napełnić ciało dobrym pożywieniem, bardzo skuteczną metodą jest spożywanie przez dłuższy czas pokarmu bogów -  kiczeri. Do porzucania przekonań, dobre jest ustawianie  rodzin według metody Hellingera czy  odpinanie pól rodowych. Tak oczyszczona istota jest zdolna do przepuszczania światła i tworzenia nowej rzeczywistości, zgodnej z marzeniem.

wtorek, 22 stycznia 2013

Radykalne wybaczanie

Każdy z nas choć raz w życiu doznał poważnej krzywdy, a małe przykrości spotykają nas prawie codziennie. Za doznane krzywdy, brak szczęścia często obwiniamy innych. Dla dużej części jest to sposób na życie.
Archetyp ofiary zakorzenił się mocno w życiu wielu z nas i bardzo silnie wpływa na naszą świadomość. Przez wiele lat odgrywamy rolę ofiary w każdej dziedzinie życia, a poczucie krzywdy odcina nas od poczucia szczęścia i powoduje poważne choroby. A wystarczy wybaczyć, lecz nie tradycyjnie, powierzchownie, ale radykalnie i w pełni zrozumienia.
Metodę Radykalnego wybaczania opracował Colin Tipping i opisał w swojej książce Radykalne wybaczanie. Koncepcja Tipping'a uczy nas sztuki prawdziwego wybaczania, uczy dostrzegać doskonałość oraz logikę nawet w najbardziej zawikłanych i trudnych sytuacjach, bowiem to sam wszechświat stworzył je nam, byśmy czerpali z nich lekcje. Możemy zmienić sposób postrzegania zdarzeń oraz uwolnić się od gniewu, krzywdy oraz zemsty. Aby zmienić swoje życie, wyzbyć się świadomości ofiary musimy zastąpić ją czymś radykalnie innym. Musimy przyjąć sposób życia oparty nie na strachu, władzy oraz przemocy, ale na prawdziwym wybaczaniu, bezwarunkowej miłości i pokoju. Nie można w prawdziwie wybaczyć, tkwiąc jednocześnie w roli ofiary. Jeśli chcemy coś zmienić musimy w pełni tego doświadczyć, musimy w pełni odczuć, co to znaczy być ofiarą, a potem to przekształcić i się uwolnić.
Czym radykalne wybaczanie różni się o tradycyjnego? Tradycyjne wybaczanie opiera się na Jednoczesnej potrzebie wybaczenia, ale też potępienia, natomiast wybaczając radykalnie pozbywamy się potrzeby bycia ofiarą, dlatego potępianie kogokolwiek traci sens. Radyklane wybaczanie opiera się na przekonaniu, że wszystko ma duchowy sens, nie ma żadnych ograniczeń oraz jest całkowicie bezwarunkowe.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Droga do centrum

Centrum, czyli środek, jest zawsze jeden i on stanowi istotę rzeczy. Wszystko ma swoje centrum i dąży do jego poznania. Jak znaleźć swoje centrum jako istoty ludzkiej — o tym jest w poniższym artykule.

Każda istota ma potrzebę dotrzeć i poznać swoje centrum. Szuka go całe życie, potykając się po obrzeżach. Wszystko ma swój środek, począwszy od atomu, a skończywszy na kosmosie. Posłużę się budową miast, aby pokazać, jak to działa.
W centrum miasta znajduje się rynek.  Zbudowany jest tak, że w środku przeważnie jest park, a w nim okrągła fontanna z tryskającą wodą. Park otoczony jest ulicami w kształcie kwadratu, od którego odchodzą promieniście inne ulice, tworzące miasto. Tak przynajmniej zbudowane jest centrum mojego miasta Pińczowa.
W Kazimierzu nad Wisłą, w samym środku miasta znajduje się głęboka studnia, która kiedyś zapewne gromadziła ludzi nabierających z niej wodę. Dziś pewnie jest nieczynna. Kazimierz to miasto artystów, skąd czerpią oni inspirację. Nie jest przypadkiem, że miasto tak zbudowano, a artyści chętnie tu tworzą i sprzedają swoje dzieła.

Studnia w Kazimierzu łączy swoje wody z Wisłą, jako największą rzeką w Polsce. Z tego względu panuje tu specjalna energia twórcza. Rzeki stanowią układ krwionośny Ziemi, a wody podziemne ze studniami są systemem nerwowym Ziemi. Połączenie tych dwóch systemów jest odpowiednikiem jedności umysłu i serca Ziemi. Ziemia to żywy, olbrzymi organizm.
A jak ta zasada funkcjonuje w człowieku?
Bardzo podobnie. Jeśli nasze myśli są skierowane  na odczuwanie sercem, to mamy dobre połączenie umysłu i serca oraz kontakt ze sobą samym. Niby proste, ale dla większości ludzi niemal niedostępne takie połączenie. Lubimy peryferie i uciekamy od centrum. Tak dzieje się w dużych miastach, gdyż w centrum jest wielki ruch i zgiełk. To nie daje możliwości skupienia umysłu i odczuwaniu sercem otaczającej rzeczywistości.
To projekcja chaosu z  ludzkich umysłów, które zakrywają wewnętrzną ciszę i skupienie. Wiele myśli tworzy mętlik w głowie i rodzi depresję. Człowiek współczesny zbyt daleko odszedł od swojego centrum, które mogło by go uspokoić.
Aby funkcjonować jakoś w tym świecie, szukamy związków, które mają dać nam bezpieczeństwo. Niestety, takie związki są w większości nieświęte, oparte na przyciąganiu ciał. Ciała nie mogą się ze sobą połączyć. To, co się ze sobą łączy, to jest umysł i odczuwanie. Cały problem polega na tym, aby wejść w święty związek, którego celem jest dotarcie do centrum jestestwa i połączenie z nim w jedności.
To związek duchowy, oparty na wzajemnym zrozumieniu, często bez używania słów. Komunikacją jest  duchowe porozumienie na wszystkich poziomach ( ciało-umysł-duch). Nie potrzeba tu wielkiej mowy czy drogich przedmiotów, aby być spełnionym. Wystarczy ześrodkowanie, a samo ciało poddaje się wewnętrznemu  kierownictwu.
Z głębi serca rozchodzi się fala dzikiej natury, która rozlewa się na zewnątrz jak woda z bijącego źródła czy z fontanny. To źródło życia, które swobodnie płynie bez ograniczeń. W każdej ludzkiej istocie jest takie źródełko, które może być uaktywnione, gdy ma ku temu odpowiednie warunki. Zazwyczaj jest utrudniane przez ego programy, które ograniczają swobodny przepływ energii ze Źródła życia.
Kiedy pozbędziemy się tych ograniczających nas programów, które usztywniają ciało  i powodują, że człowiek nie doznaje głębii swej istoty, to wówczas staniemy się spontaniczni i dzicy w swej naturze. Dziki to poddany wewnętrznemu prowadzeniu. Ciało nabiera wtedy elastyczności i jest w ciągłym tańcu życia. Dzikie plemiona tańczą swoje życie. To ich odwieczna modlitwa.
Figurą geometryczną środka jest koło, które ma ruch obrotowy. Na zewnątrz jest kwadrat, powstały z koła zatrzymanego w ruchu obrotowym. Kwadrat jest podstawą i fundamentem  świata materialnego. Posiada 4 ostre wierzchołki, które są obroną przed inną rzeczywistością. Magiczna liczba „4” ma w sobie zaródź i źródło wiecznego strumienia stwarzania.
Ruchem wszechświata jest okrąg, przechodzący w spiralę. Tak tworzy się życie. Okrąg czy koło to twórcza energia żeńska. Kwadrat zdaje się być energią męską, która ma za zadanie bronić i chronić poczętego życia. Atom jako najmniejsza cegiełka materii pokazuje nam procesy w mini wymiarze.  W centrum atomu znajduje się proton ( + ),  czyli ładunek żeński, a wokół jądra krążą ( - ) elektrony. Pulsują one i wibrują w postaci kul i hantli.
Tak tworzą się wiry energii, którą postrzegamy jako materię.  Najbliżej jądra znajduje się  orbital przypominający „8”, gdzie jest największe prawdopodobieństwo znalezienia elektronu. Poprzez ten orbital mamy bezpośredni dostęp do jądra atomów, a tym samym do Źródła życia. „8” jako symbol nieskończoności, jest bramą naszego wnętrza, czyli centrum.
Nukleony to jądra atomów zawierające proton i neutron. Najciekawszym z nich jest neutron swobodny, który rozpada się w pierwiastkach promieniotwórczych na proton, elektron i antyneutrino. W antyneutrino znajduje się zapis pierwotnego stanu próżni, z której wszystko powstaje. W każdym pierwiastku ta trójca występuje. Ponieważ ciało składa się z atomów, to mamy bezpośredni dostęp do twórczej energii Stwórcy. Tak wygląda połączenie istoty ze Stwórcą.
Wszechświat ma budowę fraktalną i wygląda jak wielka tuba o przekroju koła. Na jednym końcu jest mikrokosmos i atomy pierwiastków, a na drugim wszechświat z kosmosami i planetami. Wystarczy spojrzeć z jednej strony tuby, aby mieć obraz drugiego końca. One są bardzo podobne. Różnią się jedynie rozmiarami. Możemy badać odległe planety lub zagłębiać się w swoje wnętrze. To zależy, do której strony życia kierujemy swoją uwagę.
Centrum istoty jest połączone ze Źródłem, które zasila nas w życiową energię. Każdy, kto znajdzie to połączenie, będzie miał łatwy dostęp do wszystkiego, czego zapragnie. Samo Źródło da mu moc i spełnienie jego potrzeb. Źródło, podobnie jak studnia, ma nieskończone możliwości zasilania.
Pierwszym organem, który powstaje z zarodka, jest serce. To w nim od samego początku do jego końca  tętni życie. Serce to centrum w człowieku i właśnie w nim można odnaleźć wszystko, czego potrzebujemy. Wystarczy wsłuchać się w jego rytmiczny dźwięk, aby odkryć swoją głębię.  Uderzenia serca są jak tykanie zegara, który wyznacza czas liniowy. Gdy serce przestaje bić, to znak, że czas życia się zakończył na tej ziemi.
Mamy dziś już Nowy Świat i nowe, młode serce, które wybija inny rytm wszechświata. Warto się połączyć z nowym sercem i rytmem kosmosu, aby odnaleźć właściwe centrum swojego istnienia. To połączenie będzie niezwykle pomocne w każdej dziedzinie życia, jak przedstawiłam to w tym artykule. Centrum to cichy dyrektor naszego istnienia i tworzenia własnej rzeczywistości.

sobota, 19 stycznia 2013

Radykalne wybaczanie

Każdy z nas choć raz w życiu doznał poważnej krzywdy, a małe przykrości spotykają nas prawie codziennie. Za doznane krzywdy, brak szczęścia często obwiniamy innych. Dla dużej części jest to sposób na życie.
Archetyp ofiary zakorzenił się mocno w życiu wielu z nas i bardzo silnie wpływa na naszą świadomość. Przez wiele lat odgrywamy rolę ofiary w każdej dziedzinie życia, a poczucie krzywdy odcina nas od poczucia szczęścia i powoduje poważne choroby. A wystarczy wybaczyć, lecz nie tradycyjnie, powierzchownie, ale radykalnie i w pełni zrozumienia.
Metodę Radykalnego wybaczania opracował Colin Tipping i opisał w swojej książce Radykalne wybaczanie. Koncepcja Tipping'a uczy nas sztuki prawdziwego wybaczania, uczy dostrzegać doskonałość oraz logikę nawet w najbardziej zawikłanych i trudnych sytuacjach, bowiem to sam wszechświat stworzył je nam, byśmy czerpali z nich lekcje. Możemy zmienić sposób postrzegania zdarzeń oraz uwolnić się od gniewu, krzywdy oraz zemsty. Aby zmienić swoje życie, wyzbyć się świadomości ofiary musimy zastąpić ją czymś radykalnie innym. Musimy przyjąć sposób życia oparty nie na strachu, władzy oraz przemocy, ale na prawdziwym wybaczaniu, bezwarunkowej miłości i pokoju. Nie można w prawdziwie wybaczyć, tkwiąc jednocześnie w roli ofiary. Jeśli chcemy coś zmienić musimy w pełni tego doświadczyć, musimy w pełni odczuć, co to znaczy być ofiarą, a potem to przekształcić i się uwolnić.
Czym radykalne wybaczanie różni się o tradycyjnego? Tradycyjne wybaczanie opiera się na Jednoczesnej potrzebie wybaczenia, ale też potępienia, natomiast wybaczając radykalnie pozbywamy się potrzeby bycia ofiarą, dlatego potępianie kogokolwiek traci sens. Radyklane wybaczanie opiera się na przekonaniu, że wszystko ma duchowy sens, nie ma żadnych ograniczeń oraz jest całkowicie bezwarunkowe.

piątek, 18 stycznia 2013

Moja wiara

...a więc moje przemyślenia, zrodzone z mojego przeżywania życia, z własnych doświadczeń. Nic nie dotyka nas cierpieniem tak głęboko, jak ludzkie niezrozumienie. Nie ma nic piękniejszego na świecie, niż bycie ukochanym dzieckiem.
Kiedy słyszę tu i ówdzie stwierdzenie, że ktoś wierzy w Pana Jezusa, ale w Matkę Bożą to już nie, wtedy nasuwa się pytanie: „To jak to jest?, to Ciebie przyniósł bocian?... Kto Cię wydał na ten świat, w którym żyjesz?” Wiara pochodzi od Matki, a dawcą wcielenia Ciała i Ducha jest Ojciec.
Rozmyślając i pytając Boga o to, co działo się, co teraz się dzieje, dostajemy odpowiedzi, które pisze także nasze życie. Maryja, młoda, bogobojna dziewczyna – uwierzyła i zaufała Aniołowi, wybranemu wśród wybranych. Ogłosił jej dobrą nowinę – oto poczniesz, i porodzisz, i dasz mu na imię. Zaufała w to, co święte i urodziła. Od Matki Boga rozpoczęła się wiara w świętość jej Syna, w świętość życia. Krewna Maryi, Elżbieta, wcześniej poczęła równie święte życie, przepowiadające większe, pełniejsze, odziane w białą szatę miłości bezgranicznej. Każda z tych dwóch prostych kobiet, zanim się spotkały w El Karem, uwierzyła w spełnienie zapowiedzianych im przez proroków, a wielkich dla świata wydarzeń. Chociaż były zwyczajne, czuły cud, który miał się przez ich kobiecość dokonać.
Maryja powiedziała: „Tak!”. Czy gdyby powiedziała: „Nie!”, to nie urodziłaby swojego Syna? Może tak. Urodziłaby dziecko, podobne do tylu innych, niczym szczególnym nie wyróżniające się. Dziecko poczęte bez grzechu w Jej łonie, jest Zbawczą Miłością, a więc dającą, ofiarowującą więcej, niż to, co daje otaczający, znany świat. A świat otaczający tamte chwile Bożego Narodzenia był bezwzględny, okrutny, wymagający ofiar, a zarazem prosty i pełen zaufania. Skąd to znam?
Zgroza spisu ludności. Bo po co ktoś chce mnie pytać o własną rodzinę, piękną, brzemienną  żonę, chudego osiołka, o jaskinię urodzenia? Jak pytają, to może coś im się nie podoba? Ale skąd te myśli? Poczucie strachu? Może chcą pomóc? Tylko czy na pewno? A może chcą nam odebrać i zabić to cudowne Życie, to piękne Jestem, nasze dziecko? Te i inne pytania mogły nękać Józefa i Maryję. I jeszcze pogłoski o zamierzeniach Heroda... Strach sprawił jedyne wyjście – ucieczkę tam, gdzie uciekali przodkowie.
Wiara w cud ocalenia prowadziła świętą rodzinę przez pustynię, tak jak wcześniej cały naród wybrany. Powtarzalność kroków przodków była jedyną drogą, której zaufali – innej nie znali, bo ta nowa Droga i Prawda i Życie właśnie czerpała soki wiary z piersi Matki, żeby prowadzić dalej. Jedni mówią, że wiara bierze się ze słuchania; inni, że widziany obraz tworzy wiarę; ale jeszcze są i tacy, według których wiara bierze się z nadziei, z zaufania.
Dzieciństwo Jezusa Chrystusa oparte na wierze rodziców, których zachowanie, postawę jako dziecko podglądał i starał się naśladować było zwyczajne, ale też pytające. Nie ograniczał się do tego, co widział, co słyszał od nauczycieli i chociaż tego nie negował, to zadawał Bogu Ojcu pytania o to, co było dla Niego zagadkowe i co wymagało wyjaśnień. Zadawał te pytania rabinom i rozmawiał z nimi o Torze. Jednak Jego pełne zaufanie Ojcu rodziło się podczas chwil odosobnienia. Góry i pustynie były niemymi(?) świadkami powstawania bezgranicznej wiary bożego dziecka. Później ogród stał się świadkiem Jego wątpliwości i cierpień.
Gdzieś pomiędzy wiarą, a wątpliwością szedł przez swoje życie, powoływał uczniów i nauczał. Gdzieś pomiędzy dokonywał też cudów. A wszystko, co uczynił było podyktowane miłością, więc tak jak dzieło Ojca – było dobre. Gdzieś pomiędzy Starym i Nowym Testamentem jesteśmy my – ludzie wierzący w przedziwną, Bożą moc, łaskę i w Boży pokój radosny i w Boże prowadzenie. Jesteśmy spoiwem, klamrą łączącą wieki, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość – tutaj, gdzie jesteśmy jest nasze najlepsze miejsce i najlepszy czas na wiarę, nadzieję i miłość.

czwartek, 17 stycznia 2013

Kto z was, zamartwiając się, może dodać łokieć do długości swojego życia?

Zapewne zawarty w tytule cytat z Ewangelii Łukasza rozdział 12, werset 25, dał podstawę stworzenia wielu poradników dotyczących ludzkiego życia. Można powiedzieć, że Biblia jest tylko zwyczajną książką, wcale nie natchnioną przez Boga. Ale nawet wtedy należy uznać ją za najmądrzejszą księgę świata.

Tak naprawdę to trudno jest stwierdzić, czy Biblia została faktycznie napisana przez ludzi natchnionych przez Boga. Mimo wszystko zawiera tak wiele słusznych porad dotyczących naszego życia, że każdy człowiek powinien co najmniej raz ją przeczytać.
Osobiście nie posługuję się katolicką Biblią, bo została niezbyt dokładnie przetłumaczona — mam tu na myśli logiczne powiązania pomiędzy różnymi miejscami. Katolicki przekład nie pokrywa się z nawiązaniami jednych rzeczy z drugimi. Przesławny werset: dzisiaj będziesz ze mną w raju — dzisiaj? Jezus do Nieba trafił po czterdziestu dniach, dlaczego więc miał oszukać innego człowieka? Kościół odpowiada: „tajemnica”. Bóg nie ma przed ludźmi tajemnic, a są jedynie rzeczy, których nasze umysły nie są w stanie pojąć.
Jednak uwagi i sugestie zawarte w Piśmie Świętym są trafne i skuteczne. Same pisma greckie — tzw. Nowy Testament, mogą zastąpić najlepsze poradniki o rozwoju osobistym i możliwościach, jakie ma człowiek.
Jezus dokonywał wielu cudów. Oczywiście. Jednak większość cudów dokonanych przez niego było jedynie siłą wiary. Za każdym razem po cudownym uzdrowieniu Jezus prosił uzdrowionych, aby nie rozpowiadali o tym, co ich spotkało tylko dlatego, że wpływ niedowiarków mógłby zasiać wątpliwość w umyśle uzdrowionego, czym nawet cofnąć uzdrowienie. Czy zatem możemy tu mówić o cudach?
Okazuje się, że na każdym kroku towarzyszą nam dwa sprzeczne działania. Wiara — niewiara i każde z nich przynosi efekt. Dlaczego Jezus już wtedy nauczał nas tego, że martwienie się do niczego nie prowadzi? Dlaczego kazał nam wierzyć w to, co chcemy osiągnąć? Czy bez powodu powiedział, że będziemy czynili rzeczy takie jak on lub większe?

środa, 16 stycznia 2013

Dzieckiem podszyci…

Dużo osób z utęsknieniem wraca do lat dziecięcych. Marzy o tym, by znów nie mieć zmartwień i nie brać odpowiedzialności za swoje czyny. By znowu ktoś kierował ich życiem i mówił im, co mają robić. Ja też nie chcę dorosnąć, ale z zupełnie innych względów. 
996576_little_girlNie chodzi o odpowiedzialność, którą trzeba na siebie wziąć. Ani o rzeczy, o których trzeba pamiętać. Nie mam też na myśli planów, wyboru odpowiedniej drogi ani decyzji, które podejmujemy, by to osiągnąć. Chodzi mi mianowicie o kwintesencję dziecka:
beztroski śmiech – nie zważając na to, co inni pomyślą; śmiać się do rozpuku, bez wstydu i krępacji. Bo co jest w tym złego? Przecież śmiech jest czymś naturalnym (przynajmniej powinien być). Ale dorośli się nie śmieją – tłumią to w sobie jak wstydliwą tajemnicę… Może nie chcą przyznać, że jednak nie jest u nich tak źle, jak mówią? A może obawiają się, że te wszystkie ‘smutasy’, które go otaczają, będą mu zazdrościć? Niech zazdroszczą!
radość – czy przyjdzie taki czas, że będzie można iść ulicą z uśmiechem na twarzy i nie być posądzonym o jakąś chorobę psychiczną? ;) Staram się uśmiechać do ludzi jak najczęściej i pewnie jak już się domyślacie, skutki są różne ;) Radość oznacza też działanie pod wpływem impulsu – miałeś kiedyś tak, że chciałeś się pokręcić wokół własnej osi przy padającym śniegu? Ulepić bałwana czy pozjeżdżać na sankach, mimo że ‘wiek na sanki’ dawno już minął? A może przypomniałeś sobie, jak fajnie było chodzić po krawężniku, udając, że to lina zawieszona na dużej wysokości? Czemu tego nie powtórzyć? Czemu do tego nie powrócić? Ile radości można czerpać z takich błahostek… nie mówiąc o ulubionym jedzeniu czy deserze ;) Zacznij czerpać radość z takich rzeczy, bo dzięki temu można skutecznie podładować bateryjki ;)
marzenia – to one wraz z nadzieją powinny podtrzymywać nas na duchu, kiedy jest naprawdę źle. Marzenia, te duże i te małe, cele, wszystko to sprawia, że stajemy się lepsi i z determinacją dążymy do ich spełnienia. Znam kilka osób, które na marzeniach opierają całe swoje życie – i dobrze na tym wychodzą ;)
zachwyt – pomyśl, kiedy ostatnio się zachwyciłeś? Czymkolwiek. Potrafisz sobie przypomnieć, kiedy powiedziałeś ‘wow’?  Czy nie byłoby cudownie zatrzymać się na chwilę i dać ponieść się emocjom? Rozejrzyj się, zobacz, jak wiele piękna Cię otacza, ile inspiracji tylko czeka, byś je zauważył…
ciekawość – pierwszy stopień do piekła czy do wiedzy? Połączona z zachwytem i radością tworzy miks, który zapewni Ci dobre samopoczucie na długi czas. Przestań siedzieć przed telewizorem i zrób coś z sobą; zacznij się rozwijać, powróć do dawnych zainteresowań. Koniec usprawiedliwiania się brakiem czasu i pieniędzy – jest tyle rzeczy do odkrycia, tyle historii do przeżycia i ludzi do poznania… Siedząc w domu i czekając, aż coś się wydarzy, możesz się przeliczyć…
Staram się ciągle wypełniać wszystkie te punkty. Odnajduję swoją dziecinność m.in. w muzyce – wtedy daję się ponieść chwili i czerpać radość garściami. Muzyka bardzo skutecznie naładowuje mi bateryjki i poprawia samopoczucie. Ciekawość i zachwyt odnajduję na fasadach budynków za każdym razem, jak spaceruję po toruńskiej starówce. Jest miliony rzeczy, które sprawiają, że ‘cieszę się jak dziecko’. Teraz Twoja kolej, byś mógł cieszyć się tym stanem: znajdź sposoby na to, by wczuć się w rytm swojego dziecięcego serca i dołącz do grona dzieckiem podszytych.

wtorek, 15 stycznia 2013

Wiara i wiedza

Wiara kontra wiedza czy wiedza i wiara jako jednia? Która opcja jest dobra, a która niekoniecznie, dowiesz się z tego artykulu. Jest to ważny temat w naszym codziennym życiu, dlatego warto go zgłębić.

Te dwa wyrazy, określające bardzo ważne  nurty życia człowieka, zaczynają się na te same litery: „wi”. Wibracją litery „w” jest liczba „5”, oznaczająca środek lub centrum. Natomiast drugą literką jest „ i ” o wibracji „9”, jako kończąca cały proces poznawania i doświadczania wszystkich podstawowych wibracji kosmicznych.

Wiara i wiedza rozpoczyna proces odnajdywania centrum w sobie i poznawania tajemnic swego istnienia. Ten zestaw „wi” może być przyczynkiem  do „widzisz i wiesz”. Aby tak się stało, należy wiedzę i wiarę połączyć w jeden związek. Stworzyć alchemiczne małżeństwo.

A jak to odbywa się w praktyce?

Oczywiście, że w naszym świecie te dwie rzeki życia nie łączą się ze sobą. Tak jest u większości ludzi. Stąd nie ma widzenia rzeczywistości takiej, jaka ona jest. Do wiary brakuje wiedzy, a do wiedzy brakuje wiary.

Sama wiara w coś, co jest nie udowodnione przez doświadczenie, może być bardzo mylna. Często prowadzi do zapętlenia w fanatyzm. To samo dzieje się  z zapalonymi naukowcami, którzy odrzucają wiarę i wchodzą w ateizm. Wówczas tracą wiele, gdyż zamykają sobie drogę do prawdziwego poznania prawdy i wiedzy o sobie.

Zarówno jeden, jak i drugi biegun rozchodzi się z centrum, aby po doświadczeniach powrócić do niego. Prawa półkula mózgu odpowiada żeńskiej energii i jest odpowiedzialna za wiarę. Natomiast lewa półkula jest męska i tworzy wiedzę naukową. Jeśli te dwie półkule są rozdzielone, to  używane są w połowie swej mocy i  mamy tzw. pół-główka.

Mózg działa najlepiej, jeśli wszystkie jego funkcje są używane tak, jak zostały do tego stworzone. Wszystko ma swoje ukryte znaczenie, którego oczy ciała nie są w stanie dojrzeć. Znaczenie jest poza dwoistą naturą istoty. Tylko jednym, wewnętrznym okiem możemy odkryć znaczenie wszystkiego, co postrzegamy. Możemy wreszcie widzieć.

W jednym oku „jednorożca” jest prawdomówność. To stąd płynie złoty strumień zrozumienia góry z dołem. To brama duszy, prowadząca do czystego praźródła. To wierność sobie, bez zdrady duszy, odpowiadająca prawdzie. To wreszcie droga serca w synchronii ze Źródłem istnienia. Stąd łatwo widzieć boskim okiem.

Znaczenie jest poza dualnym postrzeganiem świata przez ego. Mózg używany w całości a nie oddzielnie, prowadzi do połączenia wiedzy z wiarą. Zawsze to połączenie istniało w postaci pomostu w szczelinie między półkulami, jako ciało modzelowate czyli wiązka neuronów zapewniająca przepływ informacji między nimi.

To dzięki mózgowi odbieramy bodźce ze świata zewnętrznego i wewnętrznego oraz ze swojego ciała, które adaptuje się do odbieranych informacji. Ego podzieliło mózg na dwie oddzielnie, funkcjonujące  półkule. W ten sposób gierki ego doprowadziły do tego, że nic nie można zrozumieć.

Ego nie jest zainteresowane  tym, aby odkryć prawdę o sobie samym. Ono działa kłamliwie, gdyż z kłamstwa jest zrodzone.
W Biblii jest napisane: „Diabeł jest waszym ojcem i chcecie spełniać jego życzenia.  On był od początku zabójcą i nie wytrwał w prawdzie, bo nie ma w nim prawdy. Kiedy kłamie, mówi ze swego, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa” Jan: 8.44

Diabeł z Biblii to po nowemu „ego”. Warto poczytać cały 8 rozdział Jana, aby dowiedzieć się, co Jezus mówił o „ego” 2 tys. lat temu, a co do tej pory nie zostało zrozumiane przez ludzi religijnych.

Wierzący myślą, że słowa pisma były kierowane do Żydów, a nie do nich. Naukowcy znowu  Biblię odrzucają i uznają za ściemę. Natomiast tzw.  „jednorożcy” dochodzą do odkrycia prawdy o sobie i o swoim ego. Są to 3 różne spojrzenia w świecie trzeciego wymiaru na to samo.

Przeciętny śmiertelnik nie rozpoznaje znaczenia, lecz widzi osąd z jednej lub drugiej półkuli i jest pewny, że zna całą prawdę. Znaczenie jest schowane poza osądem i widziane z boku, z pozycji obserwatora. Ego nakrywa prawdę, narzucając swoje znaczenie i tym kłamstwem rozsiewa iluzję.

Czas, aby prawda została odkryta na nowo, gdyż dalej kłamstwo rządzi się tym światem. Ego, czyli pół-główek, nie jest w stanie dalej żyć za zasłoną niewiedzy.

Jest niewielki procent ludzi, którzy tę prawdę starają się odkryć, ale większość nie daje na to zgody. Niestety, ta większość nadal nadaje ton kłamstwu i ukrywa prawdę. W ich zasobach są pieniądze i naukowe dowody, które nie widzą  światła dziennego. Bez środków materialnych nie można dokonać naukowych odkryć i ich zastosować, aby ruszyły świat do przodu.

W rękach rozbuchanych ego-osobowości jest dalej  dostęp do pieniędzy i wynalazków  i tym samym blokada właściwego  postępu. W ten sposób wszyscy żyjemy w pułapce matrixa, w coraz trudniejszych warunkach, zniewoleni przez garstkę rządzących.

Choć taki świat musi się nie podobać człowiekowi rozumnemu, to jednak większość ludzi daje na to przyzwolenie swymi skrajnymi poglądami. Gdy ludzkość zrozumie, skąd biorą się ich problemy, to wówczas może nastąpić zmiana postrzegania na widzenie i zmianę świadomości.

Najpierw musi zaistnieć wiara, by potem przyszła wiedza, odkrywająca prawdy wiary. Tak dochodzi się do jedności przeciwieństw i synchronizacji mózgu z umysłem wszechświata.  W ten sposób buduje się nową samoświadomość w istocie jako nowym człowieku.

Wiara i wiedza jest jak związek kobiety i mężczyzny, z którego to związku rodzi się nowe życie. Dziecko jest twórczością na poziomie ciała. Ono rozpoczyna coraz wyższą zasadę twórczą aż do samego jej Źródła. Rdzeń życia tylko stwarza, a człowiek w postaci ego to rozdziela. Te dwa kierunki są przeciwne sobie, ale mogą być połączone, jak wiara z wiedzą, aby poznać prawdę.