hyba każdy z nas lubi czuć się częścią większej całości.
Współczesny świat często zdaje się pędzić w kierunku przeciwnym – ku
izolacji jednostki, żądając od niej: a to, by była kreatywna, a to, by
samodzielnie radziła sobie z problemami, a to, by działała bardziej
ekspansywnie, odsuwając od siebie innych ludzi jako zagrożenie...
Właśnie ten kult niezdrowej konkurencji (tak w
dniach dzisiejszych popularny) sprawia, że zatracamy coraz mocniej
poczucie, że na pewnym poziomie wszystko jest ze sobą połączone.
Pisałem już Państwu o ugruntowaniu energii.
Lekcja z tej medytacji jest jedna i prosta: wszyscy – choćbyśmy się nie
wiem jak od tego odżegnywali – jesteśmy dziećmi jednej Ziemi i wszyscy
na poziomie ciała jesteśmy związani z jej losem. Nie jest to jednak
jedyna relacja w jaką wchodzi ludzki układ energetyczny. Obok niej, a
może raczej na drugim przeciwstawnym biegunie otwieramy się na
jednoczącą energię kosmiczną.
Z punktu widzenia tej archetypowej siły nie jesteśmy
indywidualnościami (co tak mocno kreuje nasza zachodnia cywilizacja,
pozostająca na poziomie czakry splotu słonecznego), lecz przeciwnie –
cała Wszechrzecz stanowi jedność. Nie tyle nawet jesteśmy ze wszystkim
połączeni, co literalnie JESTEŚMY wszystkim co nas otacza. Z tego
poziomu mamy dostęp do całej istniejącej wiedzy i mądrości, do
wszystkich rozwiązań wszystkich istniejących problemów. Zrozumienie, czy
zaakceptowanie takiej możliwości nie jest łatwe, jednak na drodze
praktyki medytacyjnej naprawdę mamy sposobność połączyć się z naszym
wyższym Ja, Bogiem wewnątrz nas i, rozwijając ten niezwykły związek,
osiągnąć konkretne korzyści w życiu. Ostrzegam jednak, że warunkiem
koniecznym niewystarczającym, by nasze głowy otwarły się jak piękny
kwiat ku słońcu jest, by kwiat ów miał korzenie odpowiednio głęboko
schowane w ziemi. Innymi słowy – bez ugruntowania ani rusz, ergo za
każdym razem, gdy będziesz chciał, potencjalny Czytelniku, otworzyć
przepływ energii kosmicznej przez swoje ciało – najpierw UZIEM ENERGIĘ.
Zanim przystąpię do opisu medytacji otwierającej
górne kanały energetyczne warto zadać sobie pytanie: po co właściwie to
robić? Odpowiedzi jest kilka i zaraz je wymienię. Warto jednak
zauważyć, że wielu ludzi nigdy nie dostępuje otwarcia na wyższe
wibracje, a mimo to jakoś żyją i mają się dobrze. Jeśli nie czujesz się
gotowy – nie rób tego. Jeśli masz nieunormowany i niepewny stosunek do
istnienia siły wyższej – nie mieszaj sobie w głowie jeszcze bardziej.
Absolutnie nie chcę przez to powiedzieć, że jest to medytacja dla
„wybranych”, czy bardzo dojrzałych duchowo osób. Przeciwnie. Każdy z nas
ten związek z kosmosem posiada i powinien rozwijać, każdy ma też prawo
do poszukiwań i znajdowania własnej prawdy. Niektórym potrzeba jednak
więcej czasu, by to sobie uświadomić i zaakceptować. Ludziom otwartym w
tej materii medytacja z energią kosmiczną jest w stanie zapewnić:
Uniwersalną mądrość,
płynącą z doświadczeń wszystkiego, co żyło, żyje i może żyć.
Korzystanie z niej przybiera najczęściej formę umiejętności
jasnowidzenia, jasnosłyszenia, czy jasnoodczuwania. Możliwe, że wskutek
długotrwałych i regularnych medytacji zablokowane dotąd umiejętności
tego typu wyjdą na światło dzienne.
Spokój i błogość
wynikające ze świadomości połączenia wszystkich istnień i energii.
Dzięki temu jesteśmy w stanie głębiej przeżywać uczucia – zwłaszcza
bezinteresowną miłość – oraz cieszyć się i dostrzegać ukryty sens w
każdym wydarzeniu, które nas spotyka.
Poprzez otwarcie wyższych ośrodków
energetycznych jak czakry głowy, trzeciego oka i gardła, zwiększamy
naszą inteligencję, zdolności analizy i syntezy faktów, umiejętności
komunikacyjne. Uczymy się myśleć obiektywnie, nieoceniająco. Łatwiej
dostrzegamy wokół nas prawdę.
Dzięki związkowi z kreatywnymi mocami
Wszechświata w nas samych zaczynają pojawiać się i zakwitać piękne,
godne zrealizowania idee. Jednak wcielenie tych wizjonerskich pomysłów w
życie jest możliwe tylko wtedy, gdy z poziomu czystej abstrakcji
kosmosu potrafimy dojść, poprzez wszystkie etapy, aż do twardych realiów
świata, – a to znów prowadzi nas do UGRUNTOWANIA ENERGII.
Jeśli dotrwałeś niezniechęcony do tego miejsca, Czytelniku, zapraszam Cię byś medytował ze mną.
Rozpocznij od uziemienia energii
– tak, jak opisałem w artykule na ten temat. Jest to w tym przypadku
absolutna konieczność, dlatego warto byś na tę medytację znalazł nieco
więcej czasu i wybrał wygodniejszą pozycję, przy czym lepiej, aby nie
była to pozycja leżąca. Ja najczęściej siadam po prostu na krześle –
plecy pozostają dzięki temu proste, a bezruch nie wywołuje
rozpraszających dolegliwości jak cierpnące nogi. Nici z medytacji kiedy
zamiast o wizualizacjach będziemy myśleć o rozprostowaniu mięśni.
Uziem energię. Upewnij się,
że kanał gruntujący łączy Cię z jądrem Ziemi, a Twoja czakra podstawy
chłonie świeżą ziemską energię. Odetchnij głęboko i skup uwagę na
obszarze tuż nad czubkiem Twojej głowy. Wyobraź sobie, że z góry, prosto
spod sufitu opada w to miejsce ogromna kula biało-złotego światła.
Możesz widzieć ją jako oślepiające miniaturowe słońce – Gwiazdę, która
specjalnie dla Ciebie zstąpiła z nieboskłonu. Możliwe, że poczujesz
lekkie mrowienie, czy swędzenie, kiedy oczyma duszy ujrzysz jak światło
dotyka Twej głowy. Wszystkimi zmysłami poczuj jak ciepło i blask tej
cudownej energii zapada się w Ciebie. Najprawdziwiej jak możesz ujrzyj
jak wewnętrzna jasność rozpala od środka kolejne części Twojego ciała:
skronie, środek czoła, całą twarz, gardło, ramiona i barki. Pozwól by
gwiaździsta sfera zatrzymała się chwilę dłużej na środku Twojej klatki
piersiowej.
Poczuj jak zebrane w sercu napięcie,
zimno i wszelka ciemność topnieją, pozostawiając Cię lekkim i czystym.
Pozwól, by wszystko działo się naturalnie i swobodnie – energia zawsze
podąża za myślą, wystarczy więc delikatne skupienie, nie musisz niczego
wymuszać. Ciesz się tą medytacją, baw się nią. Bądź jak dziecko i
odkrywaj świat od nowa. Pozwól światłu opaść niżej. Niech rozgrzeje Twój
brzuch i podbrzusze, aż w końcu opadnie do czakry podstawy. Mam
nadzieję, że energia ziemi dalej do niej dociera. Jeśli nie – pobudź jej
ruch, nie zapominając o białej kuli światła, którą właśnie
doprowadziłeś w to samo miejsce. Zobacz i poczuj jak złotawa biel
kosmicznej energii wchłania w siebie czerwone światło ziemi. Niech
stworzą razem nowy kolor – barwę płynnego, miodowego złota. Pamiętaj, że
w tej mieszance znacznie więcej światła przychodzi z góry i to ono
będzie dominować.
Widzisz już nową kulę energii?
Jest pulsująca, gorąca, tętni życiem; poczuj jak mocno ogrzewa
wewnętrzne strony Twoich ud, jak bez trudu przenika je niczym promienie
Roentgena. Powoli, powolutku pozwól, by unosiła się coraz wyżej. Z
początku delikatnie, jakby leniwie i ospale. Im wyżej – tym szybciej.
Jakby sama materia światła stawała się coraz mniej gęsta, jakby sprężała
się pod coraz większym ciśnieniem. Brzuch, klatka piersiowa, gardło.
Twarz, środek czoła, skronie. Poczuj jak w uszach szumi Ci od krwi i
wzbierającej potężnej fali energii. Niech czubek Twojej głowy znów
zaswędzi w oczekiwaniu – ale tym razem poczuj mrowienie od środka.
Pozwól by fontanna miodowo-złotych iskier wytrysnęła z czubka Twojej
głowy – najwyżej jak jesteś sobie to w stanie wyobrazić! Oddaj się temu
uczuciu spełnienia i radości; bądź lekki, sam stań się światłem! Powiedz sobie trzykrotnie:
Pozwalam
złotemu światłu, by usunęło wszystkie bariery oddzielające mnie od
duchowego przewodnictwa i poczucia jedności z całym Kosmosem. Zasługuję
na mądrość, dobro i opiekę, na które otwieram się teraz i w każdym
momencie mojego życia! Widzę światło, Światło jest we mnie, JA jestem
światłem!
Uspokój oddech. Niech słup blasku skryje się znowu do wnętrza
Twojej głowy i jako kula ciepłej słodyczy opada coraz niżej i niżej, aż
zatrzyma się na poziomie splotu słonecznego. Oddychaj głęboko. Stąd –
jak krew z serca – energia dotrze do każdej komórki Twego ciała.
Możesz otworzyć oczy.
Przeciągnij się, połóż na chwilę. Podziękuj samemu sobie za gotowość na
zmiany i pozwól sobie poleniuchować. Właśnie zapewniłeś swojej duszy
obfity posiłek – zasłużyła na chwilę sjesty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz