Pani
Bożena Figarska (szkoda, że zakończyła swoją misję), właśnie tak:
„Pisane ręką Boga” nazywała pewne swoje teksty, czy nagrania. I właśnie
od niej postanowiłem ten termin zapożyczyć.
Zdarza
się często, że mam ochotę coś napisać, ale zupełnie nic się nie klei.
Piszę na siłę, zdanie nie pasuje do zdania i jest to najlepszym znakiem,
że powinienem zostawić pisanie do lepszego czasu. Oczywiście dobrze, że
w takiej sytuacji mam jakiś tekst wymagający kolejnego etapu i mam co
robić.
Często
jednak przychodzi taka chwila, kiedy bez jakiegokolwiek zastanawiania
się potok myśli z głowy płynie na papier, czy klawisze. Myśl po myśli
pojawia się w takim tempie, że aż trzeba notować pewne rzeczy z boku na
marginesie, lub na kartce, żeby nie zapomnieć jakiegoś detalu. I nie
ważne jest wtedy, czy jestem skupiony i zastanawiam się nad czymś, czy
wokół mnie panuje cisza, czy słucham właśnie głośno muzyki. Jest tylko
jedna myśl zapisać jak najwięcej słów w krótkim czasie.
Pisząc
książki dziele sobie wszystko na kilka etapów. Pierwszym jest
przygotowanie. Zanim zaczynam pisać na komputerze, lub przepisywać tekst
z papieru, najpierw w programie „Word” robię wszystkie ustawienia. Nie
wyobrażam sobie pisania bez wyjustowania strony, czy bez automatycznego
dzielenia wyrazów, bez akapitu, czy nagłówka, lub numeru strony i tak
dalej…, bo w chwili, kiedy zaczynam pisać automatycznie, raziłoby mnie
to czego wcześniej nie dopracowałem. I jako kolejny etap to zapisanie
potoku myśli płynących z głowy. Powstały w ten sposób tekst można już
nazwać powieścią, choć do ostatecznej formy jeszcze mu brakuje. Wówczas
zostawiam ten tekst. I znowu dzieje się to samo, czasem w środku nocy
przychodzi jakby myśl, która się rozwija. Po zapisaniu tej myśli
zaczynam rozumieć, gdzie ona najlepiej pasuje i tam ją umieszczam.
Podobnie
jest, że aby zacząć pisać muszę to robić w czystości. Bo wówczas nawet
plama na blacie po odbiciu dna szklanki potrafi rozproszyć myśli.
Zapalam papierosa, a palę, bo lubię, a nie, bo muszę i zaczynam... coś o
czym zupełnie nie myślę przepływa przez moje ciało. I czy jestem inny
niż wszyscy?
Niektórzy
stan możliwości pisania bez zastanawiania się nazywają natchnieniem,
czego w określaniu powyższego wykluczyć nie można, bo natchnienie
pochodzi z jakiegoś źródła. Jest jakieś źródło, w którym powstają myśli.
Ktoś, kto nigdy nie pisał, lub nie pisał automatycznie, nigdy nie
zrozumie takiego stanu. To jest tak jakby chcieć o coś zapytać znając
odpowiedź, nie zdając sobie sprawy ze znajomości tej odpowiedzi.
Tak
niesamowitego uczucia nie przeżywa się w żadnym stanie odurzenia. Zaś
pisanie pod wpływem jakiegokolwiek odurzenia z góry odrzucam. Istnieje
jednak coś takiego i nie zostało jeszcze ustalone, czy pochodzi od Boga,
czy płynie z naszej podświadomości. Tak wielu ludzi ogranicza siebie
samych, szukając pomocy w swoich problemach nie tam, gdzie należy jej
szukać. Bo skoro człowiek powstał z jednej komórki, a potem w jakiś
sposób nabawił się czegoś, tak w sposób psychosomatyczny, jak i
naturalny to może tak samo się uzdrowić be pomocy jakiegoś lekarza.
Ogranicza nas tylko i wyłącznie nasz sposób myślenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz