Dziś porozmawiałem sobie z tym, przed którym uciekam, albo z powodu którego uciekam przed czymś. Przywitałem się z nim i zapytałem, po co przyszedł. Fakt, nie poświęciłem mu dużo czasu, by mógł się wytłumaczyć, ale sam fakt, że nie uciekłem, już był sukcesem.
To ciekawe, ale czasem wystarczy stanąć z czymś twarzą w twarz, by stać się większym od tego. Najtrudniej jest się odwrócić, gdy całe ciało i umysł gotuje się do ucieczki. Nawet nie słuchałem po co przyszedł, a już właściwie o nim nie myślałem.
Tak samo można robić z każdy uczuciem, przed którym zwykle uciekamy. Trzeba je przywitać i zapytać, po co przyszło, jaki ma cel. Jak nic nie powie, pozwolić mu zostać. Nie walczyć, nie zajmować się nim. Najzwyczajniej zgodzić się na jego obecność w naszym życiu.
To cała recepta na harmonie i spokój. Może nie na długo wystarczy, ale na start będzie. Do następnej rozmowy. Z czasem będzie ich coraz mniej, bo coraz więcej będzie harmonii.
Tak jak z pływaniem, z życiem, mąką ziemniaczaną z odpowiednią ilością wody (kiedy mocno ją ściskamy, albo uderzamy w białą papkę, stawia opór, momentalnie twardnieje, jak ubita ziemia, ale wystarczy zostawić na kilka sekund a przepłynie nam przez palce jak woda). Gdy pozwolimy wodzie, by nas niosła, ona to zrobi. Jeśli jednak będziemy z nią walczyć, nerwowo uderzając rękami o taflę, wciągnie nas w głębinę.
Zgodzić się na swoje życie. Powiedzieć życiu TAK - jak w filmie: "Powiedz TAK". Polecam:)
To magiczne a zarazem proste słowo TAK wypowiadane w odniesieniu do naszego życia ma niesamowitą moc, jest w nim magia przemiany i wolności, obfitości, cudów i niespodziewanych zwrotów akcji.
Co jeśli to życie nie jest takie kolorowe? Też się na nie zgódź. Z niezgody nic nie przyjdzie. A zgoda może wszystko zmienić. Warto przestać walczyć ze swoim życiem, warto codziennie, w każdej chwili mówić mu swoje TAK. Nie ma się co unosić dumą. To jedyne życie, jakie mamy i nic innego się nam już nie przydarzy, w sensie nowej szansy, czy coś w tym rodzaju. Masz to, co masz. Zrób coś z tym i przestań marudzić. Jesteś twórcą, ekipą remontową, pogotowiem, artystą, złotnikiem, terapeutą i właścicielem jedynego w swoim rodzaju tworu, zwanego życiem.
I jak? Nadal zamierzasz się burzyć i tupać nogą, pokazując światu, ludziom i Bogu, jak bardzo to życie Ci się nie podoba? Mnie też się moje kiedyś nie podobało. Wciąż mi się jeszcze w pewnych momentach nie podoba. Wtedy mówię TAK i patrzę, co ja właściwie zrobiłem. I nie żałuję. Bo to moje życie, nieważne jakie jest, zasługuje na to, by je przyjąć. To dar. Prezent. Że nie trafiony? Może, ale tylko na pierwszy rzut oka. Warto się przyjrzeć dokładnie, zanim wyrzuci się go na śmietnik, nim przerwie się ciąg jego istnienia... .
Każde TAK to jeden stopień wyżej na drodze do szczytu. Warto o tym pamiętać przy najbliższej okazji, bo ze szczytu zawsze są niesamowite widoki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz