Ludy
Afrykańskie (choć mieszkańcy Madagaskaru uznają się przede wszystkim za
Azjatów, a w rzeczywistości są mieszkanką ludów przybyłych Afryki i
Indonezji), nie wierzą w to, że zmarli opuszczają całkowicie swoich
najbliższych i przestają być im dostępni. Ich wierzenia oparte są na
przekonaniu, że pozostają oni wśród żywych i mają realny wpływ na życie
osób stąpających jeszcze po ludzkim padole.
Nie każdy jednak zmarły
Malgasz ma prawo do szczęścia po śmierci. Przysługuje ono tylko tym
osobom, które żyły zgodnie z zasadami sakralnymi i zwyczajami
plemiennymi, czyli tzw. „fasadami”. Wtedy to zostaje on nagrodzony
pochówkiem w rodzinnym grobowcu. Tylko w ten sposób można zagwarantować
zmarłemu wejście do wielkiej wspólnoty, w której zgromadzeni są wszyscy
przodkowie, zwanej „Razaną”. Dla tych osób, które nie przestrzegały
nakazów fasady przeznaczone jest miejsce obok grobowca. Wówczas duch
nieboszczyka najprawdopodobniej będzie się błąkał po świecie jako zjawa
„angatra”. Osobny pochówek jest największą karą jaka może spotkać
wierzącego Malgasza.
Złożenie ciała w
rodzinnym grobie nie gwarantuje jednak wstępu do Razany. Niezbędne jest
także oddanie w ofierze wołu, który pomoże mu dołączyć do przodków.
Jeżeli tego zabraknie duch zmarłego będzie krążyć wokół domu, a jeżeli
ofiara nie zostanie złożona przez dłuższy czas, zacznie się mścić na
żyjących. Dowodem tego kultu są słupy z czaszkami zabitych wołów,
sterczące tuż przy wielopokoleniowych grobach.
Zdarzają się jednak
przypadki, gdy członek rodziny poniesie śmierć w dalekim kraju i nie ma
możliwości tradycyjnego pochówku. Wtedy to, dokonuje się symbolicznego
pogrzebu w miejscu śmierci, a po kilku latach, gdy kości nieszczęśnika
zostaną całkowicie wysuszone, organizuje się transport zmarłych
do rodzinnej miejscowości i uroczyste przeniesienie do grobowca. Trumna
owinięta w narodowe kolory Madagaskaru i z niewielką flagą wbitą u jej
szczytu przemierza setki tysięcy kilometrów. Koszty nie grają roli,
bowiem jest to najważniejszy obowiązek rodziny względem nieżyjącego.
Szczątki przodków są
przez Malgaszów traktowane niczym relikwie. Przy zmianie miejsca
zamieszkania, często pozostawiają oni swój dobytek, a zabierają ze sobą
kości nieboszczyków. Z tym kultem powiązana jest tradycja, zwana przez
grupę Merina „famidihaną” oraz „jamu” przez grupę Sihanaka. Dokonuje się
jej po kilku latach od śmierci, kiedy to ciało odejdzie całkowicie od
kości. Wtedy to pogrzebany zostaje uznany za prawdziwie zmarłego i
organizuje mu się pogrzeb ostateczny. W trakcie famidihany kości zostają
wyjęte z grobu, obmyte i owinięte w nowe całuny zwane „lamba”. Znakiem,
że już czas na tę ceremonię jest najczęściej sen, w którym to zmarły
może się skarżyć na niewygody, a który nawiedza wybranego członka
rodziny. Uroczystość ta jest wielkim świętem i przyciąga ludność wielu
wiosek. Trwające kilka dni wydarzenie obfite jest w różnego rodzaju
jadło, pijaństwo, tańce, a także procesje. Jest to wyraz nie tylko hołdu
dla zmarłych, ale także wielkiej radości dla żyjących.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz